Kroniki z czasów koronawirusa

Kroniki z czasów koronawirusa. Pandemiczny maj 2020.

Kroniki maj

Dlaczego powstały Kroniki z czasów koronawirusa“? Oto stało się coś niebywałego – rozpędzony świat zatrzymał się a “globalna wioska” stała się jedynie wspomnieniem. Sytuacja bez precedensu. Każdy dzień niósł swoją małą apokalipsę a wraz z nią pojawiało się naturalnie wiele myśli oddających stan zdumionego umysłu. A że wrażenia są ulotne, postanowiłam je utrwalić.

Pierwsze wpisy powstawały jako komentarz do rzeczywistości zupełnie spontanicznie. Po prostu zapis chwili.  Miało być krótko. Miało być zabawnie… Pisałam w nadziei, że kiedy wkrótce wrócę do tych zapisków stanów nienormalnych, będzie się z czego pośmiać. 

Tymczasem minęła kwarantanna, potem lockdown, tydzień trzeci, piąty, ósmy… Aż przyszedł maj a z nim ochota na podróże. Niestety, jedynie wirtualne.

11 Maja 2020

Dzisiaj ogłosiłam na moim facebookowym „mini-blogu” – „tydzień portugalski”.

Związane jest to oczywiście ze zbliżającą się datą 13 maja – rocznicy pierwszego objawienia w Fatimie. A także z tym, że Portugalia jest w jakiś sposób bliska mojemu sercu. Lubię ten kraj, czuję się w nim doskonale i z pasją poznaję jego sekrety. Kilka postaram się zdradzić. A może tylko podsunę pewne tropy do samodzielnego zgłębiania ?

Po tylu wizytach Portugalia nadal mnie zachwyca. Za każdym razem kiedy tam jestem dokładam nowy element do wielkich puzzli pt. „Portugalia i kultura luzytańska”.

Portugalia jest trochę jak piękna kobieta – potrafi wkurzyć, a zaraz potem z wdziękiem prezentuje swoje uroki i nasza złość znika bez śladu. I odwrotnie – zachwyca i doprowadza do pasji. No w każdym razie pięknej ( i nieco wiekowej ) damie i tak wybacza się wszystko.

*

Jednym z niekwestionowanych symboli Portugalii są płytki azulejos. Mało kto z polskich turystów jest w stanie wymówić a co dopiero zapamiętać. A-z-u-l-e-ż-u-sz.

Ozdobne płytki ceramiczne spotkamy w wielu miejscach na świecie, ale nigdy w takiej ilości i wyborze jak w tu. Portugalia po prostu przegląda się w azulejos. Intensywne portugalskie słońce wydobywa ich koloryt i podkreśla kontrast z jasnymi kremowymi murami. W moim wyobrażeniu Portugalia bez azulejos nie istnieje.

Kolorowe płytki są wszędzie. Zdobią fasady i wnętrza budynków, informują o nazwach ulic i atrakcjach turystycznych, opowiadają o historii, stanowią szyldy lub reklamy. Cieszą oczy kolorami i kształtami. Doczekały się nawet swojego muzeum w Lizbonie, które zresztą gorąco polecam.

Portugalia – mały kraj wielkiego piękna.

Bom dia! Bem-vindo a Portugal !

.

12 Maja 2020

Wiatr za oknem dziś prawdziwie portugalski, co przypomina mi pewną wyprawę…

Trzy lata temu, ni z tego ni z owego, postanowiłyśmy z moją kochaną przyjaciółką i wspólniczką: „Lecimy do Portugalii !” Ot tak, z dnia na dzień, kupiłyśmy bilety, wynajęły samochód i ziuuu !!! Tak, tak drogie dzieci… dawno, dawno temu, jeszcze na początku marca 2020, można było po prostu wsiąść do samolotu i polecieć, gdzie dusza zapragnie…

Marzec owego roku w Portugalii był piękny i słoneczny. No, może trochę wietrzny. Plan – Portugalia poza utartymi szlakami i z dala od głównych atrakcji turystycznych.

Więcej we wpisie Portugalia na spontanie

To był wspaniały czas. Pełny spontan, wolność, piękno dokoła. Na dodatek w dobrym towarzystwie i niesamowitych okolicznościach przyrody.

***

A tymczasem w Fatimie za chwilę zaczynałby się różaniec z pielgrzymami z całego świata. Tysiące serc, tysiące świec, tysiące głosów, wiele języków.

Wierni zwykle czuwają modląc się całą noc w oczekiwaniu na nadejście poranka 13 maja. Ave Maria !

13 Maja 2020

Mój świat zatrzymał się 64 dni temu.

Macie takie miejsca gdzieś w świecie, gdzie czujecie się dobrze, bardzo dobrze, jak najbardziej u siebie?

Choć w tym roku miałam być zupełnie gdzie indziej, to i tak teraz sercem powędrowałabym do Fatimy. Bo przecież właśnie 13 maja 1917 roku zaczęła się, za sprawą pierwszego z sześciu objawień Matki Bożej, historia tego miejsca.

W każdym innym roku Fatimę zalałyby tłumy pielgrzymów. Dzisiaj będzie tam cicho. Ale i w ciszy, bez tłumów miejsce jest piękne i wymowne.

Znam Fatimę od połowy lat 90-tych, kiedy to docierało się do dalekiej Portugalii autokarem po kilkunastu dniach podróży. Zawsze był to moment oddechu, odpoczynku, bezpieczne schronienie. I tak jest do dziś. Przyjeżdżając do Fatimy czuję się jakbym wracała do domu. Zawsze mam radość w sercu i przeżywam pewne wzruszenie. Atmosfera tego miejsca wiary napełnia mnie zawsze w jakiś niewytłumaczalny sposób otuchą i radością. Jakbym doładowała baterie.

Moje miejsce mocy.

Bardzo mi tego teraz brakuje…

*

Wczoraj oglądałam transmisję z różańca, procesji i liturgii nocnej w Fatimie. Przez pusty plac wędrowała figura Matki Bożej Fatimskiej. Była tak mała w ogromie ciemnego placu, a jednocześnie tak mocno rozjaśniała mrok swoim intensywnym światłem. Nigdy nie było to bardziej wymowne. W całej tej nocy dokoła, jasny punkt kierujący się do ołtarza na stopniach rozświetlonej bazyliki i jej kolumnady otaczającej jakby ramionami pusty plac.

Trudno nie myśleć w takiej chwili jak kruchy jest nasz świat, jak śmieszne są nasze wielkie plany na życie. Jak łatwo stracić to, co uważamy za wieczne, pewne, swoje.

Jesteśmy zdrowi, to najważniejsze!

Czyżby?

Zdrowi, zamknięci w domu, daleko od tego, co kochamy.

Nie chcę takiego świata, gdzie ważne jest przeżyć, a nie żyć.

*

Kulminacją uroczystości rocznicowych każdego 13-tego dnia miesiąca od maja do października jest uroczyste nabożeństwo celebrowane na ołtarzu na stopniach bazyliki MB Różańcowej. Plac wypełnia się szczelnie ludźmi, którzy trwają tam kilka godzin mimo słońca, deszczu, pragnienia…

Msza kończy się uroczystym pożegnaniem Matki Bożej Fatimskiej i odprowadzeniem figury z ołtarza do Kapliczki.

To „Adeus” – wzruszające pożegnanie, kiedy pielgrzymi machają białymi chusteczkami i śpiewają Maryi pożegnalną pieśń.

Dla mnie to zawsze bardzo emocjonalny moment.

14 Maja 2020

Lubię to zdjęcie, podobnie jak miejsce, w którym je zrobiłam.

Kroniki maj
Widok na transept z dormitorium

Klasztor cystersów w Alcobaça – jedno z najbardziej niezwykłych i najpiękniejszych miejsc w Portugalii.

Klasztor ufundowany przez pierwszego portugalskiego władcę Alfonsa Henriquesa, którego my nazywamy Alfonsem I Zdobywcą, jako wotum dla Matki Bożej, w podziękowaniu za zakończone sukcesem oblężenie Santarem.

Architektura założenia jest imponująca, a jednocześnie zachwyca prostotą i czystością wczesnego stylu gotyckiego, zgodnie z regułą cysterską w duchu ascezy Św. Bernarda z Clairvaux.

A jednak surowe mury tego klasztoru ociekają wręcz romantyzmem

W transepcie kościoła pw. Matki Bożej z Alcobaça pochowani są bohaterowie najpiękniej miłosnej legendy w historii Portugalii. Król Piotr I i jego ukochana Inês de Castro.

Sarkofagi Inêz de Castro i Piotra I w klasztorze w Alcobaça to najważniejsze zabytki gotyckiej sztuki sepulkralnej w kraju. Postać królewskiej małżonki emanuje subtelnością i poezją, a figurę króla cechuje majestat. Otaczający zmarłych aniołowie jakby usiłują unieść ich ciała.

15 Maja 2020

Piątek 15-tego! Hmm, czy to coś może znaczyć? Może tyle, że to 66 dzień pozbawiony zwykłych radości życia. Oby nie doszło do 666 dni, bo to już będzie armaggedon i koniec świata.

Skoro piątek i zaraz weekend w tygodniu portugalskim, to może o winie?

Wina portugalskie a sprawa polska

Czyli zawsze ten sam problem. W każdym kraju, który winami słynie i żyje, dominują wina stołowe czyli de casa. Tymczasem nasi rodacy szukają uparcie wzorów z rodzimych supermarketów, czyli wina półsłodkiego. Ewentualnie półwytrawnego. „Wie Pani, żeby takie kwaśne nie było”. Ufffff! Weź wytłumacz, że wino pół-jakieśtam w naturze występuje niezwykle rzadko. Czyli podróba i ból głowy murowany.

Portugalia nieodmiennie Polakom kojarzy się winem porto, w którym zresztą gustują. Wpisuje się bowiem doskonale w polskie gusta i guściki słodyczą oraz mocą. Ja natomiast nie przepadam.

Portugalia na szczęście proponuje znacznie więcej w tym temacie niż tylko słynne wino porto. Całe bogactwo pełnych czerwonych win z Alentejo, Dao czy Setubalu. I jeszcze większa różnorodność win białych i zielonych, najlepiej z północy. Dolina Douro, dolina Minho, Lourinho, alvarinho…

Więcej we wpisie Wina portugalskie

16 Maja 2020

Mój portugalski tydzień powoli dobiega końca, a tematów w głowie mam jeszcze całe mnóstwo. Ale cóż, reżim jednego posta dziennie obowiązuje. Znalazłam jednak rozwiązanie i pracuję nad nim intensywnie. Szczegóły wkrótce.

Dzisiaj naturalnie pozostajemy w klimatach portugalskich, ale nie do końca realnych, oczywistych i radosnych. A przecież nadal pięknych. Historia, która się nie wydarzyła. Książka, która nie została wydana. Autor, który nie istniał. Och, jakie to portugalskie!

Więcej we wpisie Nocny pociąg do Lizbony

17 Maja 2020

Historia pewnego zdjęcia 3. Noc w Lizbonie. zdjęcie

Wspominałam ostatnio film „Noc w Lizbonie” i tytuł nasunął mi pewne wspomnienie…

W moich samotnych podróżach miałam kiedyś przygodę z pogranicza klimatów z filmu Wima Wendersa „Lisbon Story” i przeżyć K.I. Gałczyńskiego na krakowskim rynku. I po mnie przyjechała zaczarowana dorożka w postaci elevador Gloria.

A było to tak. Noc w Lizbonie. Zdjęcia z historią w tle.3

18 Maja 2020

iHola! ¿Qué tal?

Od dzisiaj zapraszam na tydzień hiszpański. Ole!

Hiszpania to nie kraj. To stan umysłu.

Wiem, wiem, nie ja to wymyśliłam. Ale ja się z tym zgadzam.

Myślę, że lubiłam Hiszpanię zanim jeszcze tam pojechałam. A trafiłam na ten trop dzięki … Wizygotom

A było to tak.  Hiszpania w mojej głowie

19 maja

!!! Breaking news !!!!

Z wielka radością spieszę Was powiadomić o ważnych wydarzeniach ostatniego weekendu.

Na świat przyszło moje nowe dziecko !

Jak każdy noworodek, jeszcze niezbyt piękne i nieco nieporadne, ale obiecuję, że z każdym dniem będzie piękniejsze, większe i grubsze.

Na imię dałam mu „Travel blog: Życie w podróży”. Może niezbyt oryginalnie, ale jest w tym moje serce.

Pękam ze szczęścia i dumy, że ja – humanistka, osoba o zerowych zdolnościach informatyczno – technicznych, tymi oto rękami, stworzyłam go od zera.

Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim zaprzyjaźnionym wiernym czytelnikom-dobrym duchom za słowa zachęty i wsparcia, które zainspirowały mnie do działania.

Trochę to trwało, jak to u mnie. Muszę najpierw „obwąchać się” z pomysłem i ponosić go w sobie. Przyznacie jednak, że była to wyjątkowo krótka ciąża.

Wdzięczna będę za wszelkie uwagi, wytyczne, inspiracje, krytykę, komentarze, a także za ewentualne subskrybcje i like’i.

Na zachętę dodam, że nawet znane Wam już wpisy na blogu prezentują się o wiele lepiej niż na Facebooku. Bądźcie łaskawi czytać i polubiać. I włączyć ewentualnie subskrybcję, bo myślę, że blog będzie żył własnym życiem, niezależnie od Facebooka.

***

iHola! Miałam dzisiaj w planie wycieczkę na hiszpańską prowincję, ale jestem jeszcze tak podekscytowana ujawnieniem bloga, że nie dam rady prowadzić.

W związku z tym coś na szybko … Może podzielę się moimi wyborami w kategorii „Kino hiszpańskie i hiszpańskojęzyczne”?

20 Maja 2020

iHola! iMuy buenos dias!

Kiedy jedziesz na południe od Madrytu przez Kastylię -La Manchę, widzisz tylko jałowe, suche wzgórza aż po horyzont, ożywiane jedynie kłębami kurzu wzniecanego przez upiorny wiatr. Z tego wiatru cieszą się jedyne wiatraki, których skrzydła wprawiane się w szaleńczy taniec.

Każdy zna Don Kichota i jego giermka Sancho Pansę, prawda? Każdy pamięta walkę z wiatrakami? Zatem dzisiaj ruszamy na południe śladami Don Kichota. Zapraszam na wyprawę do Consuegry.

21 Maja 2020

Dzisiaj chciałabym opisać pewne czarowne miejsce. Jest położone na tyle daleko od głównych arterii komunikacyjnych, że trzeba poświęcić mu cały dzień, jeśli planujemy wycieczkę z Madrytu.

Guadalupe.  A właściwie Klasztor Królewski Santa María de Guadalupe ( Estremadura). Pierwsze skojarzenie? Meksyk ! Bardzo dobrze, tylko odwrotnie. Zapraszam na wycieczkę do hiszpańskiej Guadalupe.

22 Maja 2020

Północna Hiszpania jest bardzo niedoceniana przez polskich turystów. Najczęściej widzą ją z okien autokaru mknąc z Lourdes do Santiago de Compostela lub odwrotnie. A szkoda !

To całe bogactwo fantastycznych krajobrazów: góry opadające do morza, przepaściste doliny rias znajdujące ujście do morza w urokliwych zatoczkach. Po jednej stronie morze, po drugiej dzikie góry sięgające ośnieżonymi wierzchołkami nieba – Picos de Europa.

Asturia jest szczególnym miejscem w historii i sercach Hiszpanów. To jest kolebka. Takie hiszpańskie Gniezno.

Z ostatniego azylu wizygockiej szlachy, stała miejscem oporu wobec muzułmańskich najeźdźców, zwycięstwa, a następnie początku rekonkwisty. To tu ważyły się losy Półwyspu Iberyjskiego po najeździe Maurów. To dlatego od wieków następca kastylijskiego, a potem hiszpańskiego tronu przyjmuje tytuł Księcia Asturii.

O tym dużo, dużo więcej na blogu: Covadonga, cz.1 oraz cz.2

23 Maja 2020

Kraju Basków. Euskal Herria. País Vasco. Naszym celem jest absolutnie niezwykła, niewiarygodna i nieprawdopodobna budowla – Muzeum Guggenheima w Bilbao.

Nie jest moim celem opisywanie tej niezwykłej konstrukcji.. Obfotografowałam ją ze wszystkich możliwych stron, więc za chwilę będziecie mogli sami dokładnie się jej przyjrzeć. I uznać geniusz architekta. Frank Gehry – ojciec i ikona dekonstruktywizmu.

Na temat autora, jego koncepcji napisano już bardzo wiele, więc „notkę biograficzną” skrócę do ciekawostki, że ten amerykański architekt podobno pochodzi z rodziny kanadyjskiej o polsko-żydowskich korzeniach.

Miejsce akcji – Bilbao. Muzeum Guggenheima w Bilbao to jeden z najbardziej emblematycznych przykładów architektury XX wieku.

I właśnie tę niezwykłą budowlę wybrał Dan Brown na miejsce akcji swojej powieści sensacyjnej „Początek”. Co z tego wyniknęło dla mnie dowiecie się z bloga. Tam także więcej zdjęć i innych „smaczków”.

Tymczasem zapraszam na wirtualny spacer wokół giganta z Bilbao.

.

24 Maja 2020

Czas na oświadczenie:

Postanowiłam od tej chwili nie zaprzątać Waszej uwagi w weekendy, a już na pewno w niedziele. Co do soboty to jednak nie obiecuję, bo pióro się grzeje.

Nowe porządki chcę wprowadzić z kilku powodów:

1. Pan Bóg zaleca odpoczynek po 6 dniach pracy !

2. Nie chcę nikogo angażować, kiedy przychodzi weekend, czas dla rodzinę, wyprawy w plener i inne przyjemności…

3. Ostatnie, ale chyba dla mnie najważniejsze – tak bardzo się zaangażowałam w pisanie, wyszukiwanie zdjęć, składanie tego w mniej lub bardziej zgrabną i skondensowaną całość, potem tworzenie bloga, że zaniedbałam wszystkie inne aspekty i potrzeby mojego życia.

Boję się, że kryzys twórczy dopadnie mnie zbyt wcześnie…

Poza tym wczoraj odkryłam zapomniany magazyn starych zdjęć o rozmiarze 55 GB. Już wstępnie kilka zdjęć przykuło moją uwagę i obudziło inspirujące wspomnienia. Sądzę, że dalsze prace wykopaliskowe mogą wydobyć na światło dzienne więcej interesujących artefaktów.

Dlatego w niedzielę będzie wietrzenie głowy i oczekiwanie na wenę. Bo o ile akurat z nowymi pomysłami nie mam problemu – jeszcze nawet nie wychyliliśmy nosa poza Europę a i tak mam całą stronę tematów do opracowania, to niestety, nie ruszę bez weny twórczej. Musi zadziałać jakiś haczyk – zdjęcie, wspomnienie, film, COŚ… A potem już leci !

25 Maja 2020, poniedziałek, 76. dzień bez podróży

Nowy tydzień – nowy kraj !

Byliśmy już w Portugalii, byliśmy w Hiszpanii, w tym tygodniu czas ruszać do Włoch.

Buongiorno !!!

Czy Wy też tak macie, że pierwszy Autogrill po przekroczeniu granicy to

  • obowiązkowy postój na kawę?!

No nie może być inaczej.  Ta kawa smakuje po prostu genialnie.

  • Drugi znak, że jestem we Włoszech to mimowolna zmiana akcentu. Mimo, że właściwie nie mówię po włosku, a jedynie się dogaduję, to automatycznie moja wymowa, niezależnie od języka, jakiego używam, nabiera tego włoskiego zaśpiewu. Może i żenada, ale ja pasjami zresztą lubię naśladować włoski akcent. Najlepiej mi wychodzi kiedy rozmawiam z Włochami po angielsku . Moi rozmówcy są zachwyceni.
  • Trzeci znak jest bardziej złowrogi – najdalej trzeciego dnia, pasek w spodniach zapinam na bliższą dziurkę. Niestety pasta, którą uwielbiam, mi nie służy, zaczynam puchnąć. Stąd wiem, że raczej nie powinnam mieszkać we Włoszech i szukam innej miejscówki na emeryturę.
*

No i włączyła się tęsknota… Tym bardziej, że od 22 maja powinnam być we Włoszech z silną grupą, z którą podróżując corocznie, objechałam większość Europy i Bliskiego Wschodu.

Czyli podwójny żal… Włochy Północne… Genialny program  – jeziora alpejskie, Mediolan, Genua i Cinque Terre.

Zapierające dech w piersiach widoki !

Zabieram Was tam ze mną. Żaden korona wirus nie przeszkodzi nam w tej fotograficznej podróży. A ponieważ aktualnych zdjęć nie mam i mieć, póki co, nie będę, to posłużę się tymi z mojej prywatnej wyprawy w tamte rejony sprzed 4 lat.

Nota bene były to moje ostatnie wczasy… Potem praca, praca, praca, pandemia …

Więcej o moich wielkich włoskich wakacjach tutaj:

A oto zapowiedź nadchodzącego tygodnia. Migawki z północnych Włochy

Andiamo !

26 Maja 2020

Dzień Matki

Dzisiaj miałam plan zabrać Was nad lombardzkie jeziora, ale to musi poczekać do jutra.

Dzisiaj Dzień Matki i od rana wzięło mnie na wspominki.

Za co kocham moją Mamę ?
  • cudowne beztroskie dzieciństwo, które dała mi, sama go nie znając.
  • dom, który stworzyła, sama go nie mając.
  • nauczyła mnie sztuki argumentowania w dyskusji, która zazwyczaj wtedy kończyła krótkim stwierdzeniem: „ Bo nie !!!

I think it’s beautiful

  • Za naukę, że „nie” nie musi oznaczać „nie”, ale jest zachętą do dalszych wysiłków i przeformułowania pytania.

Tata nauczył mnie kochać podróże, Mama – powroty do domu.

Bo moja Mama jest Domatorką. Przez naprawdę duże „D”.

Tym bardziej jestem szczęśliwa i zadowolona, że w ostatnich latach udało mi się ją skłonić do odbycia ze mną kilku podróży.

Tak jak moi Rodzice pokazywali mi kiedyś świat (w takim wymiarze, w jakim to było wtedy możliwe), tak przyszedł czas, kiedy mogłam im się odwdzięczyć tym samym.

U nas w domu jest jak w tym góralskim kawale o poprawinach, tylko odwrotnie: „ojciec idzie a matko się waho” . Tata ma dalsze plany, a Mama odpowiada: „Nie, nigdy w życiu, już z nim nigdzie nie pojadę !”

Tak więc, fizycznie jesteśmy bardzo podobne, a charaktery mamy zupełnie różne.

Tak się składa, że pierwsza podróż „na zachód” mojej Mamy była właśnie do Włoch. Jak się możecie domyślać, decyzja o wyjeździe była dramatycznie trudna, a powrót w zachwyceniu.

Wszystkiego najlepszego Kochana Mamo !

Kroniki maj

27 Maja 2020

Dzisiaj zapraszam do kontynuacji „włoskiej podróży”.

Trasa prowadzi nad lombardzkie jeziora.

Kiedy zbliżam się do miejsca, które znam tylko z nazwy oraz moich własnych wyobrażeń, skojarzeń, projekcji oraz opisów z przewodników, odczuwam dreszcz ekscytacji. Czy będzie w rzeczywistości tak piękne jak w mojej głowie? Muszę przyznać z ręka na sercu, że każde z miejsc odwiedzonych podczas tej podróży przerosło moje oczekiwania.

Moje JEDYNE włoskie wakacje 4 lata temu, czyli wyprawa, która miała prowadzić do tych rejonów Włoch, których nie znałam lub znałam niewystarczająco, czyli na północ. Celem miała być właściwie Liguria i Cinque Terre, co już samo w sobie brzmiało atrakcyjnie. Niemniej udało się zmodyfikować ten pierwotny plan dorzucając kilka punktów „po drodze”. W ten sposób przejechaliśmy szlakiem jezior od Gardy przez Iseo, Como, Maggiore wraz z atrakcyjnymi przeprawami.

„Wstąpił do piekieł, po drodze mu było”

Jak to się stało i co widzieliśmy – w relacji na blogu.

Uprzedzam, że się rozpisałam

28 Maja 2020

To już 79. dzień „uziemienia”

Popatrzyłam na dzisiejszą datę i naprawdę szczerze się zdziwiłam. Już koniec maja? Kiedy? Jak? Niby każdy dzień mam opisany dzięki „kronice”, ale nie zdawałam sobie sprawy, że to już prawie 3 miesiące w domu. Czas goni jak szalony!

Niby każdy dzień podobny do następnego, ale przecież nie jest tak do końca. Wczoraj było marnie, a dzisiaj proszę –

od rana piękne wspomnienia na poprawę humoru,

wiadomość, że mój rower znowu „na chodzie”

pierwszy raz od długiego czasu poranek z „Zapraszamy do Trójki”. Nasłuchuję z pewnym niedowierzaniem, ale mam nadzieję, że można wejść dwa razy do tej samej wody.

na potwierdzenie tego „Dancing with tears in my eyes” Ultravoxu

i wreszcie wirtualna podróż do jednego z najpiękniejszych zakątków Europy.

Proszę zaparzyć kawkę i ruszamy !

Przed nami Cinque Terre.

*

Są takie miejsca na ziemi, które są żywym dowodem na istnienie raju. Jednym z takich miejsc jest niewątpliwie Cinque Terre w Ligurii. To bajkowa kraina. Alpy Liguryjskie opadają tu stromo do morza, tworząc dramatycznie wręcz piękny krajobraz. Niespełna 20 km długości i raptem kilka szerokości oraz pięć niesamowicie położonych miasteczek, jakby uczepionych nadmorskich skał. Trudno dostępne, od wieków żyły własnym życiem.

Aż dotarli tu turyści… 😉

Przed tym sezonem władze Parku Narodowego Cinque Terre zapowiedziały niespotykane wręcz restrykcje – kontrole liczby turystów i w razie potrzeby zatrzymywanie ich na dworcach! Na szczęście przyszedł wirus i problem się rozwiązał sam. Cinque Terre odpoczywa…

29 Maja 2020

To już 80. dzień zamknięcia w świecie podróży wirtualnych.

Dziś kolejne miejsce odkryte przeze mnie w czasie moich „wielkich włoskich wakacji” i duża satysfakcja- Genua !

Widziałam już wielkich rywali Genui – urocze Amalfi, majestatyczną Pizę i niepokonaną „Królową Lagun” – Wenecję. Teraz byłam niezmiernie ciekawa Genui. Śmiało mogę powiedzieć, że zżerała mnie ciekawość. Tym bardziej, że miałam o niej dość mgliste wyobrażenie.

Wiedziałam, że nazywano ją La Superba – Wspaniała. Był czas, kiedy Genua skutecznie rywalizowała z pozostałymi „republikami morskimi” – Wenecją, Amalfi, Pizą. Naturalnie wiedziałam, że urodził się tu Kolumb, a swoi się na nim nie poznali…

I tak oto, zaopatrzona w tę pobieżną wiedzę, przewodnik, doskonały humor i poczucie, że zaczyna się przygoda, wysiadłam na dworcu Principe.

I z miejsca wiedziałam, że to będzie dobry dzień !

Szczegóły tego odkrycia na blogu: Genua

30 Maja 2020

U mnie dziś ponuro i zimno. Aż się chce przenieść w inne miejsce i inny klimat. Czemu nie? Myślę, że dzisiejsza podróż spełni te oczekiwania, chociaż jak zobaczycie, pogoda tam również była kapryśna

Sardynia była dla mnie wyzwaniem i przez długi czas kompletną zagadką, z którą nie miałam odwagi i czasu się zmierzyć. W mojej głowie była tak odległa, jak nie przymierzając Wyspa Wielkanocna.

Brak było czasu na zaprzyjaźnienie się z tematem.

Bo niby Włochy, ale jakoś podświadomie wiesz, że niekoniecznie.

Niby w Europie, ale nie do końca.

Niby w zasięgu, ale mentalnie daleko.

Owszem, słyszałam o unikalnej i tajemniczej cywilizacji nuragijskiej ( naprawdę, nie kłamię, uczyli mnie o tym na studiach ). O Fenicjanach, Kartagińczykach, Rzymianach, Pizańczykach, Genueńczykach, Aragończykach, itd., itd. Czyli fascynująca historia i ogólnie bardzo fajnie, ale brak czasu i zacięcia na zagłębienie się w szczegóły, tylko i wyłącznie dla własnej przyjemności.

Widziałam zdjęcia oszałamiająco szmaragdowych wód i białych plaż, malowniczych ruin…. Ale przecież wiemy jak to jest z tymi zdjęciami w internecie czy w przewodnikach – wszystkie odpowiednio podrasowane filtrami na zachetę. Lipa i pic-na-wodę. To niemożliwe w realu…

*

Aż wreszcie przyszło konkretne zamówienie i skok na głęboką wodę! No bo… skoro trzeba, to ja już – natychmiast bardzo chętnie się biorę za przygotowania.

To było prawdziwie pozytywne rozczarowanie!

Wszystko było na swoim miejscu! I nuragi, i murale, i Kartagińczycy, i cała reszta. A wszystko takie niezwykłe, jakby z innego wymiaru, odmienne w swoim charakterze od Kontynentu. A jeśli chodzi o plaże, to zdjęcia nie oddają rzeczywistości

Do niektórych podróży musimy najwyraźniej dojrzeć w sobie.

Mam trochę wyrzuty sumienia, bo każde miejsce, które odwiedziłam na Sardynii godne jest oddzielnego wpisu z tysiącem zdjęć. I pewnie kiedyś to zrobię. Na razie kończąc mój „włoski tydzień”, chciałam zabrać Was w wirtualną podróż po tej wyspie. Od Costa Smeralda po Cagliari.

Sardynia to ślad stopy na środku morza.

Zauważyli to już starożytni Grecy nazywając Sardynię Ichnussa ( od stopy) lub Sandaliotis ( od sandalin-sandał ).

Dawno, dawno temu, kiedy Pan Bóg już stworzył świat, zorientował się, że została mu garstka kamieni. Rzucił je na środek morza i zgniótł ognistym sandałem, nadając wyspie kształt stopy. Nie był jednak zadowolony ze swojego dzieła i postanowił je upiększyć. Przeniósł ze stworzonych już wcześniej krain, to, co było w nich najpiękniejsze i wszystko to po trochu umieścił na wyspie. Na koniec oprószył szczyty gór śniegiem. I wreszcie, najwyraźniej zadowolony z efektów swojej pracy, udał się na zasłużony odpoczynek dnia siódmego.

Co czynię i ja…

Zapraszam w inny wymiar piękna!

Opowieść i więcej zdjęć we wpisie na blogu w dwóch częściach. Uffff!

*

Wcześniejsze zapiski z Kronik z czasów koronawirusa

***

Więcej we wpisach Kroniki. Początekcz.2cz.3cz.5cz.50kroniki tydzień pierwszy i drugikroniki tydzień 3-4 , kroniki tydzień piąty i szósty, kroniki 7-8.

Jeśli spodobał Ci się mój tekst będę wdzięczna za poświęcenie mi chwili uwagi:

  • Odezwij się proszę w komentarzu, to momencik, a dla mnie to bardzo ważna wskazówka i motywacja.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest interesujący na tyle, że warto się nim podzielić się z ze znajomymi – udostępniaj śmiało ! Dla mnie to ważny znak, że ktoś docenia moją pracę. 

Bądźmy w kontakcie, jestem na Facebooku / fanpage’u i tu. Codziennie dzielę się tam nowymi zdjęciami, inspiracjami, ciekawymi opowieściami zasłyszanymi podczas podróży. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *