historie miłosne- czarna dama
Historie niezwykłe,  Miejsca niezwykłe,  Polska,  Wędrówki poza szlakiem

Historie miłosne z duchem w tle, czyli przekleństwo Amora

Któż nie lubi słuchać opowieści z dreszczykiem, najlepiej takich o duchach i zjawach? Białych czy też czarnych damach, nawiedzających malownicze ruiny? Historie miłosne o ofiarach nieszczęśliwego uczucia, prowadzącego do samobójczej śmierci, a wraz z nią do piekieł, naznaczają miejsca nieodpartym romantyzmem.

historie miłosne-pełnia

Znalazłam kilka takich historii – znanych i mniej znanych – niedaleko Lublina. Zapraszam więc na wycieczkę szlakiem złamanych serc…

Czarna Dama z Janowca

Czarna Dama z Janowca jest chyba najbardziej znaną i udokumentowaną zjawą w naszym regionie. Postać młodej kobiety w czerni nawiedzającą ruiny zamczyska w Janowcu wiąże się z historyczną postacią Heleny, córki Jerzego Lubomirskiego i Barbary z Tarłów.

historie miłosne - czarna dama z janowca

Można by rzec, iż jest ofiarą błędów wychowawczych i nadmiernej troski rodziców.

Chcecie poznać jej historię?

Było to w drugiej połowie XVII wieku, kiedy to Janowcem władali Lubomirscy.

Piękna Helena, jedna z najlepszych partii w I Rzeczypospolitej, zakochała się w poddanym swego ojca – ubogim rybaku. W uniesieniu i przypływie szczerości wyznała swą tajemnicę matce. Rodzice naturalnie próbowali wyperswadować swojej latorośli ten mezalians. Czekały przecież na nią najlepsze partie z magnackich rodów. Helena nie chciała słuchać głosu rozsądku. Za karę została zamknięta w wieży zamku.

Mijały dni, tygodnie, miesiące. Przez pół roku Helena odmawiała wyrzeczenia się zgubnej miłości, aż wreszcie ojciec postanowił rozwiązać problem w sposób radykalny i ostateczny – pozbyć się chłopaka. Gdy Helena spostrzegła, jak ciało jej ukochanego wyławiają z Wisły u stóp zamku, w rozpaczy rzuciła się z okna komnaty na dziedziniec, odbierając sobie życie.

historie miłosne - janowiec-dziedziniec-zamku

Zabalsamowane zwłoki ubrane w czarną balową suknię złożono w szklanej trumnie i wywieziono pospiesznie do Kazimierza. Co noc jednak duch nieszczęsnej Heleny powracał i błąkał się po zamkowych pokojach. Nie mogąc tego znieść, rodzice w tajemnicy przywieźli ciało swej córki z powrotem do Janowca i złożyli w podziemiach miejscowego kościoła.

historie miłosne-widok na kościół parafialny
*

Czy zwłoki Heleny spoczywają tam do dziś, nie wiadomo, nikt bowiem nie zbadał dotychczas kościelnych krypt. Miejscowy proboszcz czynił w tym kierunku pewne starania, jak dotąd – bezskutecznie. Wiadomo jednak, że Czarna Dama była widywana w zamku w całkiem współczesnych czasach. Co prawda złośliwi realiści twierdzą, że to Leon Kozłowski, jedyny właściciel prywatnego zamku w PRL-u, straszył w ten sposób okolicznych chłopów, żeby mu cegły nie wykradali, ale my przecież nie chcemy im wierzyć. Prawda ?

Zawieprzyce

Dzisiaj to wieś położona, jak nazwa wskazuje, za Wieprzem, czyli po północnej stronie rzeki, przy drodze z Lubartowa do Łęcznej. Warto zjechać z głównej trasy i pokonać kilka kilometrów, aby odkryć to zadziwiające miejsce.

Niegdyś było wspaniałą szlachecką siedzibą, przebudowaną w okazałą barokową rezydencję dla Atanazego Miączyńskiego, przez najsłynniejszego architekta tamtych czasów – Tylmana z Gameren.  Dzisiaj wita nas jedynie imponująca brama, która jest jak wizytówka architekta,  murowana oficyna odbudowana w latach 50-tych na szkołę oraz dawny lamus, mieszczący bibliotekę, GOK i muzeum czasów Jana III Sobieskiego. Tereny dawnego barokowego parku zajmuje szkolne boisko. Obok, na skarpie nad Wieprzem, stoi eliptyczna kaplica pw Św. Antoniego Padewskiego z repliką polichromii „Sądu Ostatecznego” z kościoła Dominikanów w Lublinie ( w zaawansowanej konserwacji ). 

Nas interesują wznoszące się smutno nad skarpą, ruiny dawnego pałacu, nie pozwalające zapomnieć o tragedii, jaka naznaczyła to miejsce na wieki…

Romantyczna powieść gotycka rodem z kraju Sarmatów

Już w początkach XIX wieku wspaniała niegdyś rezydencja była malowniczą ruiną, która zainspirowała pierwszą polską powieść grozy, autorstwa Aleksandra Bronikowskiego, którego śmiało nazwać można „polskim Walterem Scottem”. Podobno zaczytywały się w jego utworach nie tylko pokojówki, ale także uznani literaci, jak Słowacki czy Kraszewski.

Według dawnej legendy, utrwalonej przez Bronikowskiego w powieści „Zawieprzyce” ( 1828 ), niejaki Jan Granowski, typowy sarmacki hulaka, miał powrócić w rodzinne strony z wyprawy wiedeńskiej, przywożąc wielu jeńców. Była wśród nich piękna Greczynka wysokiego rodu, Teofania, która skradła serce szlachcica. Traktował ją początkowo po królewsku, nieba przychylał, ale życzliwości i wzajemności nie mógł zdobyć. Nic dziwnego, serce nie sługa, nawet karmione ptasim mlekiem. Dziewczyna od dawna kochała bowiem jednego z jeńców, Andronikosa. Kiedy kobieta ostatecznie odrzuciła względy szlachcica, ten stał się jej katem. Okrutnik Granowski, bez skrupułów polecił swoim siepaczom najpierw zamordować Andronikosa na oczach Teofanii a potem ja samą pozbawić życia.

Nie koniec na tym !

Do Zawieprzyc przybył przebrany z włoskiego malarza, brat Teofanii, próbując dowiedzieć się czegoś o jej losie. Szlachcic, w swojej pysze, kazał mu namalować śmierć dwojga jeńców-kochanków. Obraz wzbudził w Granowskim strach przed ogniem piekielnym, ale jeszcze większy przed karą doczesną. Kiedy dowiedział się, że rzekomy Andrea di Pello jest bratem Teofanii, jego także nakazał zgładzić.

Wkrótce sam możny pan Granowski znajduje śmierć, spadając ze schodów wieży. Od tego czasu zamek nawiedzają zjawy, z których najbardziej krwiożerczą jest duch szlachcica. Źródłem ich mocy jest portret Jana Granowskiego. Nie pomaga jego zniszczenie. Na ścianie pozostaje ciemna plama, która jest tajemną bramą w zaświaty.

historie miłosne-upiór
*

Spadkobiercy opuszczają rezydencję w Zawieprzycach, ale na ród spadają kolejne nieszczęścia i problemy. Nigdy nie odzyskali już dawnej świetności, podobnie jak rodowe gniazdo, które obraca się w ruinę. Ruinę, która ożywa co roku w noc Św. Bartłomieja, kiedy to zginęli Teofania i Andronikos…

historie miłosne-ruiny-zamku-zawieprzyce
A tymczasem w pobliskim dworze…

Możemy przypuszczać, że powieść Bronikowskiego czytała z wypiekami na twarzy mała Marysia, znana potem jako Maria Skłodowska-Curie, laureatka dwóch nagród Nobla. Jej dziadek był dzierżawcą majątku w Zawieprzycach i Marysia wielokrotnie spędzała tu wakacje. Sam dwór nie zachował się do naszych czasów, ale na cmentarzu w pobliskich Kijanach znajduje się nagrobek rodziny Skłodowskich.

Na cmentarzu jest jeszcze kilka starych, ciekawych nagrobków.

I jeszcze upiory wojny, czyli ciekawostka dla tych, którzy uważają, że II wojna światowa skończyła się na Lubelszczyźnie w 1944, kiedy przetoczyła się po nas Armia Czerwona… To nagrobek-obelisk upamiętniający kpt. Zdzisława Brońskiego „Uskoka”, dowódcę oddziału WiN i ostatniego komendanta podziemnych sił zbrojnych na Lubelszczyźnie, poległego w bunkrze we wsi Dąbrówka 21 maja 1949 roku. Trwające w konspiracji oddziały walczyły samodzielnie do 1954 roku, a ostatniego partyzanta o pseudonimie „Francuz” zastrzelono w Kozicach Górnych koło Piask w 1963 roku. Taka historia…

*

Wizyta w Kijanach naprowadziła mnie na prawdopodobne źródło legendy z Zawieprzyc. Znajduje się tu bowiem ciekawy kościół p.w. Św. Anny, ufundowany przez wojewodę wołyńskiego Atanazego Miączyńskiego, jako wotum po szczęśliwym powrocie z wyprawy wiedeńskiej.

*

W Kijanach jest także pałac Sonnenbergów z 1850 roku, wystawiony na fundamentach wcześniejszego dworu z XVII wieku. W 1913 roku od ówczesnego właściciela, Henryka Wiercieńskiego- znanego badacza Lubelszczyzny, pałac wykupiło Lubelskie Towarzystwo Rolnicze z przeznaczeniem na szkołę rolniczą. Szkoła istnieje tutaj do dzisiaj, choć już nie rezyduje w pałacu – ma nowe budynki.

Wspominam o tym miejscu, ponieważ niespodziewanie natknęłam się tu na upiora z przeszłości 😉

kijany-napis z PRL

.

Zamość i duch nieszczęsnej Katarzyny

Spacerując po zamojskim Rynku Wielkim zazwyczaj kierujemy się mimowolnie do północnej pierzei, gdzie stoją kamienice ormiańskie.

Przyciągają nasz wzrok bogactwem dekoracji i żywą kolorystyką. Warto zwrócić uwagę na kamienicę Pod Małżeństwem, z umieszczoną na fasadzie płaskorzeźbą kobiety i szelmowsko uśmiechniętego mężczyzny. Czyżby kolejne historie miłosne?

Możemy spotkać się z opowieścią, że pan tego domu nie mógł znieść swojej kłótliwej żony, więc się jej pozbył, oskarżając o czary. Miała spłonąć na stosie, a on odzyskał spokój. Faktem jest, że procesy czarownic miały miejsce w XVII-wiecznym Zamościu, ale stosy nie płonęły. Jedno się natomiast zgadza – wiarołomny mąż…

zamość-kamienica-pod-małżeństwem
Kamienica Pod Małżeństwem

.

Chcecie poznać prawdziwą historię nieszczęsnej Katarzyny Bielenkiewiczowej?

Była ona Ormianką, co niezwykłe w tamtych czasach, wykształconą. Zapewne byłaby doskonałym lekarzem, jednak kobietom przypisana była ówczesnie inna rola. Toteż Katarzyna zgłębiała tajniki wiedzy o leczniczych właściwościach ziół. Jej talent do leczenia ludzi niejednemu uratował życie podczas kolejnych oblężeń Zamościa i w czasach pokoju.

Katarzyna poślubiła ormiańskiego kupca, Macieja Bielenkiewicza, który z czasem stał się rajcą miejskim, a potem wójtem. Nowe funkcje przyniosły nowe przyjaźnie, które cementowano podczas wesołych całonocnych posiedzeń. Do zaszczytów, doszło równocześnie wiele nowych obowiązków. Maciej coraz więcej czasu spędzał poza domem. Każda udana transakcja handlowa, każdy rozwiązany spór prawny, spotkania ze stale poszerzającym się gronem przyjaciół – kończyły się trwającymi do późnych godzin nocnych ucztami.

Polowanie na czarownice

Czasy były niespokojne i na Zamość spadały co chwila różne nieszczęścia w postaci pożarów, chorób. Katarzyna dwoiła się i troiła próbując pomóc cierpiącym. Uczyła także inne kobiety jak stosować zioła i opatrywać rady. Wkrótce doczekała się nagrody za swoje starania – oskarżono ją o czary !

Poddane torturom kobiety świadczyły przeciwko niej. Przypiekane ogniem gotowe były powiedzieć wszystko czego żądali oprawcy. Katarzyna, dumna Ormianka, do złego się nie przyznała. Wręcz przeciwnie zło i bezprawie zarzuciła oskarżeniu. Mąż-wójt nie przyszedł jej z pomocą, wręcz przeciwnie – wyrzekł się jej.

Wyrok i klątwa Katarzyny

W 1664 r. sześć mieszczek skazano na śmierć w ogniu. Ordynat, Jan „Sobiepan” Zamoyski, złagodził karę, zamieniając stos i publiczną hańbę na katowski topór. Wśród straconych była Katarzyna Bielenkiewiczowa, żona zamojskiego wójta.

historie miłosne-kobieta-zjawa

Przed śmiercią wójtowa rzuciła prorocze słowa: „Ponieważ z pałacu nie wyszła sprawiedliwość, to sąd w pałacu zamieszka. I nie prędzej go opuści niż własne okowy postawi. Oto nim rok minie wzywam dumnego ordynata na sąd boży. A nie zostanie po nim żaden dziedzic. I nad Zamościem zawisną czarne chmury.”

*

Niecały rok po śmierci Katarzyny, w Wielki Piątek 4 kwietnia 1665 III Ordynat Jan Sobiepan Zamoyski gwałtownie podupadł na zdrowiu. Skonał w wielkich męczarniach w Poniedziałek Wielkanocny. Nie zostawił potomka. A po jego śmierci rozgorzał spór o Zamość.

Wójt szybko pocieszył się po śmierci żony. Niespełna trzy miesiące później ożenił się ponownie, budząc powszechne zgorszenie. W nowym związku nie zaznał szczęścia – po czterech latach zmarł.

Pałac przeklęty

Kolejni ordynaci źle czuli się w pałacowych murach. Zawsze panowało w nich zimno, wilgoć, nawet latem palono w piecach. Być może to duch Katarzyny wnosił chłód i zakłócał spokój. Z czasem ordynaci coraz rzadziej mieszkali w Zamościu, wybierając np. Zwierzyniec czy zagraniczne wojaże. VII ordynat, Tomasz Antoni wybudował nowy pałac w Klemensowie, IX ordynat, Jan Jakub – pałac w Łabuniach. XII ordynat, Stanisław Kostka Zamoyski zamieszkał w Warszawie w Pałacu Błękitnym, zrzekając się miasta, które wraz z pałacem zostało zajęte przez wojska carskie.

zamość

W pałacu tymczasem, zamienionym na koszary, zamieszkali rosyjscy żołnierze. Już wkrótce biała zjawa Katarzyny, zaczęła swoją krucjatę przeciw  niechcianym lokatorom, wzbudzając wśród nich przerażenie. W koszarowej kuchni ktoś dodawał do zupy gorzkich ziół lub nadmiar soli, znikały osobiste rzeczy zakwaterowanych oficerów. Ktoś trzaskał drzwiami, gasił wszystkie świece, płoszył konie podczas parad wojskowych…

*

Wreszcie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości do budynku pałacu wprowadził się sąd i tak wypełniła się kolejna część przepowiedni Katarzyny. Jej duch wędrował nocami po pustych salach rozpraw i ciągle szukał ukojenia. Dzisiaj miejsce sądu zajmuje czasowo Liceum im. Jana Zamojskiego, będące kontynuacją tradycji Akademii Zamojskiej.

Uczony i kronikarz zamojski – Bazyli Rudomicz – napisał, iż uwolnienie potępionej duszy nastąpi „kiedy sądy zaczną wydawać sprawiedliwe wyroki”. Czy to oznacza, iż duch Katarzyny zaznał wreszcie spokoju? Czy też Katarzyna jeszcze trochę w Zamościu zabawi?

*

Nie zdziwcie się więc, jeśli podczas spaceru w majową noc, nagle mimo upału poczujecie dreszcz lodowatego chłodu. Rozejrzyjcie się uważnie, a być może zobaczycie w cienistych zaułkach Starego Miasta smukłą postać w długiej białej pelerynie,. Gdy przypadkiem podmuch wiatru zsunie jej kaptur, można dostrzec na szyi zjawy krwawą pręgę. Jeśli poczujesz przy tym zapach ziół i kwiatów, możesz być pewien, że spotkałeś nieszczęsną Katarzynę.

historie miłosne- czarna dama

Mówią w Zamościu, że Katarzyna bezszelestnie snuje się od kamienicy do kamienicy, przemyka podcieniami wokół Rynku w stronę ratusza, gdzie obradowały sądy radziecki i wójtowski. Wędruje także do dawnego pałacu Zamoyskich. Czasami krąży po rozległych błoniach poza dawnymi murami Zamościa, zbierając w świetle księżyca kwiaty i zioła.

Rusałka z Lublina

Czas na historie miłosne z Lublina. Z błoniami nad Bystrzycą, miejscem po dawnym teatrze „Rusałka” wiąże się jedna z „miejskich” legend lubelskich, przypominająca opiewaną w wielu przedwojennych piosenkach, historię porzuconej przez kochanka naiwnej dziewczyny.

historie miłosne-lublin-rusałka
*

A było to tak: „Jak każdej wiosny do Lublina przyjechał zespół cyrkowców. Gwoździem programu były zawsze występy akrobatów fruwających na trapezach zawieszonych pod kopułą teatru. W jednej z pięknych cyrkowych artystek zakochał się młody chłopak. Wkrótce wyznali sobie gorącą miłość a ich uczucie kwitło, aż do chwili, kiedy nadszedł czas rozstania. Wędrowna grupa akrobatów zaczęła przygotowywać się do odjazdu, ale piękna akrobatka postanowiła zostać ze swoja wielką miłością. Przed ostatnim występem powiedziała kochankowi, że pozostanie z nim. Młodzieniec tymczasem zaczął błagać ją by tego nie robiła, przekonywał, iż powinna kontynuować swoją karierę, nawet jeżeli jej wyjazd będzie dla niego strasznym ciosem. Dziewczyna popatrzyła na niego smutnym wzrokiem i odeszła bez słowa. W czasie występu, wykonując akrobację pod dachem teatru, nie chwyciła trapezu i spadła w dół.

*

Dusza nieszczęśliwej kochanki – samobójczyni, zmieniła się w Rusałkę. Stąd też właśnie pochodzi nazwa tego miejsca. Tu, gdzie dawniej gościł wędrowny teatr, w pogodną letnią noc można czasami usłyszeć piękny i smutny śpiew Rusałki.

historie miłosne-rusałka

.

Bonus, czyli duchy potrzebne od zaraz

Dąbrowica

Praktycznie na przedmieściach Lublina od strony wyjazdu na Warszawę i Nałęczów znajduje się miejscowość Dąbrowica z bardzo interesującą historią, symbolizowaną przez zabytkową wieżę.

Czasy wielkiej świetności Dąbrowicy są ściśle związane ze znanym i wpływowym rodem Firlejów. Dąbrowica bowiem to rodowe gniazdo tego magnackiego rodu, który w dużej mierze decydował o kształcie i losach I Rzeczpospolitej.

Pierwsza wzmianka źródłowa o Dąbrowicy pochodzi z 1317 roku. Historycy wiążą ją z postacią Dzierżykraja, prawdopodobnie przodka Lewartów, kasztelana lubelskiego z 1 połowy XIII wieku, który mógł posiadać tereny obejmujące m.in. obecną Dąbrowicę. Jego dziedzicami byli wspomniani w dokumencie z 1317 roku bracia Dzierżko i Ostasz herbu Lewart z Bejsc. Prawnuk Ostasza, Adam, tytułuje się de Dombrowicza, natomiast od 1439 roku pojawia się nazwisko rodowe Phirley.

Per aspera ad astra

Drogę ku cenionym w kraju stanowiskom i przywilejom otworzył rodzinie Firlejów, lubelski sędzia Piotr Firlej, opracowując system nie do końca legalnego przejmowania majątków, w tym także królewszczyzn. Największy wzrost pozycji ród zawdzięczał jego synowi Mikołajowi, którego ścieżka kariery mogła stać się inspiracją dla wielu. Zaczynając od służby dyplomatycznej dla Kazimierza Jagiellończyka, przeszedł przez honorowe i znaczące stanowiska, takie jak urząd chorążego krakowskiego, starosty lubelskiego, wojewody lubelskiego, wojewody sandomierskiego po najbardziej zaszczytne – hetmana wielkiego koronnego i kasztelana krakowskiego, którym mianowany został latem 1521 roku. Łaska, jaką darzyli go kolejni władcy, zwłaszcza przychylność królowej Bony była na tyle widoczna, że ukuło się wówczas przysłowie „Stroi baba Firlej”. Liczne koneksje, koligacje oraz intrygi wywindowały Firlejów do najwyższych zaszczytów oraz umożliwiły bezpośredni wpływ na najważniejsze wydarzenia w państwie i zagranicą.

*

Mikołaj Firlej przystąpił do przebudowy rodzinnej siedziby. Jego syn Piotr (kolejny tego imienia), również pełniący wysokie urzędy państwowe, w tym wojewody lubelskiego, następnie zaś ruskiego, kontynuował rozbudowę rezydencji. Wzniósł obok niej również kaplicę pw. św. Mikołaja. A że jego następca – Mikołaj (kolejny tego imienia ) przyjął protestantyzm, świątynia stała się zborem kalwińskim.

*

W czasach swojej świetności Firlejowie, jako jeden z najpotężniejszych rodów magnackich ówczesnej Polski, otaczali swym mecenatem licznych poetów i artystów, co zaowocowało pojawieniem się ich nazwiska, jak i rodowej Dąbrowicy w strofach poezji okolicznościowej m.in. Jana Kochanowskiego.

Do Mikołaja Firleja
„„Mało na tym, że moje fraszki masz pisane

Lecz je chcesz, Mikołaju mieć i drukowane

Firlejowie nie tylko lokowali miasta, sponsorowali artystów, rozbudowywali rezydencje, pomnażali majątek w niekoniecznie uczciwy sposób. Oto wspomniany wyżej Mikołaj herbu Lewart ( kalwin ), który wychowany w duchu tolerancji i humanizmu odbył wiele podróży zagranicznych m.in. do Bolonii czy Rzymu, gdzie miał kontakt z najbardziej światłymi umysłami Europy, a po powrocie do kraju przeprowadził w Kazimierzu nad Wisłą pierwsze polskie „wykopaliska” odkrywając szczątki prehistorycznych zwierząt.

*

I co? I nic! Nic, absolutnie niczego niezwykłego nie znalazłam na temat Firlejów z Dąbrowicy. A to przecież niemożliwe, aby ten ród nie miał jakiegoś ducha w szafie, by nie splamił się jakąś zbrodnią… A może pikantne historie miłosne? Nic. Znalazłam jedynie informację, że ma jakoby istnieć sekretny tunel, który prowadził z zamku w Dąbrowicy do zamku lubelskiego ( jakieś 8 km ).

Co prawda, w miejscu dawnego zamku Firlejów znajduje się obecnie budowla nie nawiązująca stylistycznie do zachowanej, niszczejącej baszty zamku. Mieści się tam Dom Spotkania Caritas Archidiecezji Lubelskiej, uroczyście poświęcony przez ks. abpa Bolesława Pylaka 24 maja 1995 roku. Być może te okoliczności nie sprzyjają zjawom z zaświatów.

Ktokolwiek widział ducha z Dąbrowicy, ktokolwiek wie, proszony jest o informacje !

Bochotnica, czyli przeczucie nieszczęśliwej miłości

Kolejne historie miłosne prowadzą nas na zachód. Zamek w Bochotnicy, położonej w okolicach Kazimierza Dolnego, został zbudowany, jak chce legenda, przez Kazimierza Wielkiego dla jego ukochanej – pięknej Żydówki Esterki. W tej historii „miłości zakazanej” nie ma jednak miejsca na nieszczęście. Esterka znała swoje miejsce i nie suszyła królowi głowy o legalne zaszczyty, zadowalając się jego (podobno) częstymi wizytami w Kazimierzu. Dlaczego więc wspominam to miejsce ? Otóż zamek bochotnicki zmieniał przez wieki właścicieli, aby w latach 60. XV wieku stać się siedzibą rodziny Zbąskich.

Kolejna legenda związana z tym miejscem wspomina złego ducha niejakiej Katarzyny ze Zbąskich Oleśnickiej, który strzeże ruin zamku.

Krwawa Katarzyna

Ta to Katarzyna miała założyć w Bochotnicy zbójnickie gniazdo, stając na czele bandy rabusiów i łotrów spod ciemnej gwiazdy. Z nimi  Katarzyna napadała na okoliczne dwory i karawany kupieckie. W niedługim czasie niewiasta-herszt stała się postrachem wszystkich okolicznych mieszkańców i kupców. Swoje łupy ukrywała w zamku. Wreszcie jednak nadszedł dzień sprawiedliwości i Katarzyna wpadła w pułapkę. Pojmana i osądzona, za swoje zbrodnicze czyny poniosła srogą karę – łamanie kołem. Ale ludzie gadają, iż widziano jak potępiona Katarzyna Zbąska żywcem została uprowadzona przez czartów, aby jako zły duch pilnować zrabowanych kosztowności.

historie miłosne-upiór-kobieta
*

Po śmierci Katarzyny, król Zygmunt Stary podarował zamek w Bochotnicy rodzinie Samborskich, która mieszkała tam prawie sto lat. Pewnego dnia właściciele nagle opuścili rezydencję. Od tego czasu nikt już nie zamieszkał na zamku w Bochotnicy, obawiając się okrutnego upiora. Wieść niesie bowiem, że duch pojawia się w ruinach do dnia dzisiejszego.

A teraz zapewne zapytacie, co to ma wspólnego z dramatem nieszczęśliwej potępionej miłości? Gdzie tu historie miłosne? Odpowiedzcie mi proszę, co popchnęło szlachciankę z zamożnego rodu o potężnych koligacjach do tak dramatycznego kroku jak porzucenie swojego stanu i spokojnego, zamożnego życia? Co jeśli nie zakazane, niespełnione uczucie i zapewne śmierć ukochanego?

Resztę dopowiedzcie sobie sami …

Ciąg dalszy nastąpi..

***

Więcej na temat podróży po Lubelszczyźnie: https://travelblog.sopol-lublin.pl/category/polska/

*

Na koniec prośba:

Jeśli spodobał Ci się mój tekst będę wdzięczna za poświęcenie mi chwili uwagi:

  • Odezwij się proszę w komentarzu, to momencik, a dla mnie to bardzo ważna wskazówka i motywacja.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest interesujący na tyle, że warto się nim podzielić się z ze znajomymi – udostępniaj śmiało ! Dla mnie to ważny znak, że ktoś docenia moją pracę. 

Bądźmy w kontakcie, jestem na Facebooku / fanpage’u i tu. Codziennie dzielę się tam nowymi zdjęciami, inspiracjami, ciekawymi opowieściami zasłyszanymi podczas podróży. 

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *