Miłość zaklęta w drzewach, czyli wycieczka na Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie
Zapraszam na Polesie Lubelskie, a właściwie jego część – Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie. Śladami znanych Polaków i wielkich rodów magnackich Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Zapewniam, że w przykurzonych annałach ich dziejów znajdziemy niejedną ciekawą historię. Opowieści o wielkiej miłości, która choć niespełniona, pozostała zaklęta w ruinach, drzewach, legendach…
Polesie Lubelskie
Polesie to kraina geograficzna i historyczna, leżąca głównie na terytorium obecnej Białorusi i Ukrainy, a także częściowo Polski i Rosji. Po wojnie Polsce zwrócono jedynie niewielki skrawek byłego województwa poleskiego, tzw. Polesie Zachodnie, którego głównym miastem jest Włodawa. Jest to jednak część znacznie bardziej rozległego makroregionu Polesia, którego, przeważająca część ( Polesie Zabużańskie ) leży poza granicami Polski, w prawym dorzeczu Bugu. Najcenniejsze fragmenty polskiej części Polesia objęto ochroną tworząc Poleski Park Narodowy, będący miniaturą tundry i lasotundry. Sobiborski oraz Poleski Park Krajobrazowy oraz Pojezierze Łęczyńsko – Włodawskie tworzą wraz z Szackim Parkiem Narodowym na Ukrainie, Międzynarodowy Rezerwat Biosfery „Polesie Zachodnie”.
Graniczny Bug jest nadal rzeką dziką nieujarzmioną. Stanowi sam w sobie nie lada atrakcję turystyczną.
Polesie Zachodnie to również region historyczno-etnograficzny, z licznymi pamiątkami wielokulturowej tradycji, a jego stolicą jest Włodawa.
Laski, piaski i karaski…
Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie, czyli najbardziej na południe wysunięta część Polesia Lubelskiego, to kraina jezior, kniei, moczarów i bagien, gdzie żyją m.in. żółwie błotne, żurawie i łosie. No i zapewne karasie 🙂
Ze względu na dużą liczbę mokradeł i mało żyzne gleby, tutejszy krajobraz nie został „twórczo” przekształcony przez człowieka. Pozostaje surowy i pierwotny. Jest tu mało gruntów ornych, zdecydowanie więcej łąk i pastwisk oraz lasów. Na terenach suchszych rosną bory sosnowe, które przesycają powietrze żywicą, tworząc korzystny dla zdrowia mikroklimat. Na terenach podmokłych, które przeważają, rosną zaś m.in. łęgi olchowe głównie z olchą czarną.
*
Kraina ta czaruje mnogością jezior, stąd nazwa „pojezierze”. Mamy ich tutaj 68, od najgłębszego Piaseczna ( prawie 40 m głębokości ), przez największe – Uściwierz ( ponad 100 ha), po najbardziej znane i lubiane miejsce wypoczynku – Jezioro Białe. Mają najróżniejsze formy – dystroficzne, zarastające spleją, inne rozległe i płytkie czy też koliste a głębokie – krasowe. I właśnie nasze pojezierze jest jedynym w Polsce skupiskiem jezior pochodzenia krasowego lub termokrasowego. Otaczają je piękne kompleksy leśne oraz unikalne torfowiska, rozciągające się na 300 km² . Największe z nich to Krowie Bagno. Najgorszą sławą cieszy się zaś Durne Bagno, które oszałamia spacerującego zapachami, tak że traci poczucie czasu i kierunku. Niejeden pozostał tam na zawsze…
.
Pojezierze to malownicza kraina lasów, jezior, bagien i mokradeł lub jak kto woli „laski, piaski i karaski”… Kraina „Konopielki”, gdzie jeszcze do niedawna cywilizacja docierała jedynie łodzią lub zimą, gdy mokradła skuł lód. Ostoja tradycji i całej mozaiki wielokulturowości widocznej w licznych zabytkach sakralnych różnych wyznań. To ziemia, w którą wsiąkła krew unitów, siłą przez carat nawracanych na prawosławie.
Jednak nie upiory tych krwawych czasów sprowadziły nas tutaj. Nie utopce z ludowych opowieści, ani wodniki czy strzygi… ale sam Tadeusz Kościuszko!
Przemierzając Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie, zatrzymajmy się w cichej i sennej miejscowości Sosnowica, w samym sercu tej krainy.
Sosnowica i jej zaklęci w drzewa kochankowie
Pierwsze wzmianki o Sosnowicy pochodzą z 1446 r. Rozwój miasta nad Piwonią związany jest z rodem Sosnowskich herbu Nałęcz, którzy przejęli je na własność od końca XV w. Przez wieki w Sosnowicy przeplatały się wpływy kultury ruskiej i polskiej, prawosławia i kościoła rzymsko-katolickiego. Wykształciła się tak typowa dla tych stron, specyficzna mozaika etniczna, wzbogacona przez ludność pochodzenia żydowskiego.
W 1564 r. wieś – „Sosnovycza” wymieniona została w składzie rzymsko-katolickiej parafii w Sawinie. Prawosławni mieszkańcy już w XVI w. posiadali drewnianą cerkiew parafialną, która kilka lat po zawarciu w 1596 r. unii brzeskiej, została zamieniona na unicką. Dopiero w 1678 r. Katarzyna z Zamiechowskich Sosnowska ufundowała drewniany kościół obrządku łacińskiego, a 100 lat później wdowa po hetmanie, Tekla Sosnowska, nakazała postawić zachowaną do dziś murowaną świątynię.
Dzisiaj we wsi znajdują się: kościół parafii rzymskokatolickiej p.w. Trójcy Świętej, cerkiew prawosławna pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła i cmentarz prawosławny, należące do parafii w Horostycie.
*
W latach 1685-1815 Sosnowica posiadała prawa miejskie. Powstał wówczas czworoboczny rynek z ulicami wychodzącymi z jego naroży, a także dwór Sosnowskich z założeniem parkowym. W 1723 rozbudował go ojciec hetmana Józefa Sosnowskiego. Trzydzieści lat później dostawiono do niego cztery narożne murowane alkierze oraz piętrowy murowany tzw. skarbiec. W środku było łącznie siedemnaście pomieszczeń , a wnętrza reprezentacyjne miały wystrój rokokowy. Założenie dworskie otoczone było stawem i podmokłymi łąkami, na jego osi od strony zachodniej znajdował się plac z kościołem wybudowanym pod koniec XVIII wieku.
.
Dwór ten był siedzibą wojewody smoleńskiego i hetmana polnego litewskiego Józefa Sosnowskiego a zarazem miejscem akcji naszej miłosnej historii.
Dzisiaj jedyną pozostałością po tym założeniu jest murowana oficyna i do niej skierujemy nasze kroki.
Dworek Kościuszki
Możemy uznać, że to tutaj rozegrała się słynna historia nieszczęśliwego romansu Tadeusza Kościuszki z Ludwiką Sosnowską. Rolę czarnego charakteru odegrał w niej ojciec Ludwiki, hetman Józef Sosnowski.
Czy chcecie poznać historię niespełnionej miłości, która to w rezultacie sprawiła, że Tadeusz Kościuszko stał się bohaterem dwóch narodów ?
W 1775 Tadeusz Kościuszko, który właśnie wrócił z Francji po odbytych tam studiach wojskowych, nie mógł znaleźć posady. Dzięki życzliwym znajomym został korepetytorem panien Sosnowskich. Dawał im lekcje rysunku, malarstwa, matematyki i historii.
Co więcej, młody i ambitny, zajął się też przekształcaniem starego sosnowickiego parku w nowoczesny, modny ogród. Zasadził świerki i sosny, wytyczył nowe ścieżki i obsadził je topolami, klonami, brzozami i lipami. Aleję schodzącą od dworu przez park do rzeki Piwonii wysadził z kolei leszczyną. Zaprojektował też modną w XVIII wieku altanę, która szybko obrosła bluszczem i powojem.
Według legendy to właśnie w tej altanie narodziło się gorące uczucie między piękną Ludwiką Sosnowską a młodym kapitanem Kościuszko. Uczucie, które nie miało szans na spełnienie.
Gry małżeńskie, czyli hazard popłaca
Tadeusz pochodził z dość ubogiej rodziny szlacheckiej. Jego rodzice dzierżawili majątek Mereczowszczyzna, na gospodarce miał jednak zostać brat, dlatego też Tadeusz wstąpił do wojska. Natomiast ambicje ojce jego wybranki, hetmana Józefa Sosnowskiego, były wygórowane, choć sam do najwyższych sfer nie należał. Ale los mu sprzyjał – oto męża dla Ludwiki wygrał w karty! I to nie byle jakiego męża, bo w osobie Józefa Aleksandra Lubomirskiego, syna Stanisława. Zaintrygowani?
Otóż tatuś kandydata, Stanisław Lubomirski przegrał w karty do Józefa Sosnowskiego część swojego majątku – Szarogrodczyznę. Panowie doszli jednak do porozumienia. Przegrane w karty dobra pozostały w rodzinie Lubomirskich w zamian za małżeństwo latorośli. Wydanie córki za syna z magnackiego rodu zaspokajało ambicje wojewody smoleńskiego. Ludwiki i Józefa naturalnie o zdanie nikt nie pytał…
Kolacja nie dla wróbli
Kiedy ojciec Ludwiki dowiedział się o romansie córki z korepetytorem, tuż pod jego bokiem, zareagował z typowo sarmacką fantazją… Oto kiedy młodzi wieczorem, podczas kolacji, zamierzali obwieścić rodzinie Ludwiki szczery zamiar małżeństwa, na stole pojawiła się czarna polewka…
„Synogarlice nie dla wróbli a córki magnackie nie dla drobnych szlachetków” – miał powiedzieć Józef Sosnowski, choć magnatem nie był…
Oj, nie zjadł Tadeusz tego dnia kolacji! Zerwał się od stołu i bez słowa opuścił jadalnię.
Szaleńczo zakochany nie zamierzał jednak rezygnować z uczucia, którym darzyła go Ludwika.
Ucieczka
I tak, jeszcze tej samej nocy, młodzi potajemnie opuścili dwór, aby wziąć ślub w kościele w Brusie. Aby nie zbudzić nikogo, postanowili nie brać koni i unikać głównego traktu.
Ucieczkę zauważono dopiero rano. W jakąż wściekłość wpadł pan hetman Sosnowski! Taka zniewaga, taka hańba! Nakazał natychmiast siodłać konie i ruszać w pościg .
Jakież było zdumienie dworaków, kiedy na skraju pobliskiego lasu zobaczyli dwie postaci uciekinierów. Okazało się, że zgubili oni drogę na mokradłach i krążąc w oparach mgieł dotarli do punktu wyjścia ( ach, to zdradzieckie Pojezierze! ). Nie miał litości pan hetman dla zakochanego Kościuszki. Kazał go wybatożyć i sponiewierać, jednakże Tadeuszowi cudem udało się ujść z życiem.
A finał tego romansu?
Ludwika Sosnowska została zamknięta w klasztorze do czasu ślubu z księciem Józefem Lubomirskim a Tadeusz Kościuszko musiał uciekać z kraju wsparty przez Czartoryskich kwotą 500 dukatów. Dotarł do Paryża a stamtąd popłynął do Ameryki, gdzie wziął udział w wojnie niepodległościowej.
Kiedy wrócił do Polski, otoczony sławą, stanął na czele powstania przeciwko zaborcom. Los chciał, że raz jeszcze zjawił się w Sosnowicy, choć nie z własnej woli. Ciężko ranny w bitwie pod Maciejowicami musiał być przewieziony przez Pojezierze do Włodawy. Konwój zatrzymał się na nocleg w sosnowickim dworze a gospodarze nie mogli odmówić gościny rannemu bohaterowi.
*
Miłość Ludwiki i Tadeusza trwała podobno całe życie. Pisywali do siebie a ostatnie ich spotkanie miało miejsce w Solurze w Szwajcarii, gdzie Tadeusz Kościuszko przebywał na emigracji kilka miesięcy przed jego śmiercią.
Ludwika zmarła w 1836 w Równem, posiadłości męża. Podobno pod koniec życia we wszystkich młodych wojskowych rozpoznawała Kościuszkę…
Romans unieśmiertelniony
Sosnowicą i historią nieszczęśliwej miłości, zaczęto się interesować, gdy Kościuszko stał się sławny na tyle, że po śmierci usypano mu kopiec w Krakowie. Jednak jeszcze za jego życia w Sosnowicy pojawił się Teodor Glinka, rosyjski oficer i jeden z jego pierwszych biografów. W 1818 zajechał tu też adiutant i sekretarz Kościuszki, Julian Ursyn Niemcewicz, który o sosnowickim epizodzie napisał w swoich pamiętnikach. To zainspirowało poetów, pisarzy, malarze i historia nabrała blasku.
*
Potomkini Sosnowskich, Waleria Niepokójczycka, pamiątki po Kościuszce, którymi się opiekowała, odesłała przed śmiercią do muzeum w szwajcarskim Rapperswil zaś majątek sprzedała. Podczas I wojny światowej wycofujący się Rosjanie spalili dwór i zabudowania gospodarcze, a zgliszcza rozebrano. Ocalała tylko jedna z bocznych barokowych oficyn – ta, w której umieszczono rannego Kościuszkę, kiedy po bitwie pod Maciejowicami w 1794, wieziono go przez Sosnowicę do Włodawy. Po II wojnie była odnawiana, ale pełen blask odzyskała, kiedy w 2000 została przystosowana na pensjonat „Dworek Kościuszki”.
Dwa drzewa – dwa serca
W dawnym dworskim parku rosły do niedawna splecione ze sobą dąb „Tadeusz” i sosna „Ludwika”. Według tradycji symbol miłości Ludwiki i Tadeusza, zasadzone jego własną ręką.
.
Splecione w miłosnym uścisku trwały wspierając się przez ponad 200 lat. Kilka lat temu sosna niestety uschła…
.
Bonusik, czyli duch pilnie poszukiwany
Jakubowice Murowane
Kiedy wyjeżdżamy z Lublina na Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie, zaraz za granicami miasta mamy kierunkowskaz na Jakubowice Murowane. Znajdują się tam na niewysokim wzgórzu, ukryte przed ciekawym okiem w bujnych zaroślach, ruiny zamku – rezydencji arystokratycznej o ciekawej historii. Wydają się być idealnym siedliskiem dla duchów 😉 Kolejnym miejscem, które zasługuje na zjawę, ale nie udało mi się trafić na jej ślad…
Tajemnicze ruiny są mi dość bliskie, bowiem rodzice mieli niegdyś w pobliżu ogródek działkowy, więc jako dziecko spędzałam tam z nimi każdą wolną chwilę. Oni doglądali plonów 😉 ja bawiłam się często w tych ruinach. Za dnia oczywiście.
Potem podczas studiów uczestniczyłam w badaniach archeologicznych na terenie rezydencji. Także one, choć żmudne, nie przyniosły żadnych rewelacyjnych odkryć.
Tymczasem historia zamku jest bardzo ciekawa
Wygląda na to, że żaden z właścicieli nie zagościł w tym miejscu zbyt długo… Dlaczego ? Czyżby jakaś klątwa ?
W XV wieku Jakubowice były własnością Samborzeckich herbu Rawicz. Drogą dziedziczenia przeszły do rodziny Tęczyńskich, którzy wznieśli tu swoją renesansową rezydencję. Na początku XVII wieku kluczem lubartowskim zarządzał Janusz Ostrogski w imieniu małoletniego syna, Dominika. Tenże Dominik Ostrogski ożenił się później z Katarzyną Sobieską, jednak nieszczęśliwie obumarł młodo pozostawiając małoletniego syna, Aleksandra. Opiekę nad spadkobiercą i majątkiem przejął nie kto inny jak … Jan Sobieski. Tymczasem pretensje do zarządzania kluczem majątków lubartowskich zgłaszały także rodziny mężów siostry Aleksandra, Teofili z Ostrogskich primo voto Wiśniowieckiej, secundo voto Lubomirskiej. Rozpoczęła się sarmacka wojenka!
Długo by opowiadać, ostatecznie po śmierci ostatniego z Ostrogskich, Aleksandra, majątek jakubowicki, jak i cały klucz lubartowski, trafiły w ręce Jakuba Sobieskiego, syna królewskiego. Co dziwić nie powinno, bo choć brać szlachecka była równa, to przecież król równiejszy 😉
Po śmierci Jakuba Sobieskiego majątek wrócił do sukcesorów Ostrogskich-Zasławskich, czyli Lubomirskich i Sanguszków.
Szeptyccy
W latach 70. XVIII wieku pałac przeszedł w ręce Kajetana Szeptyckiego, kasztelana lubelskiego. Po 1803 generałowa Konstancja z Czackich Szeptycka poleciła przebudować go na romantyczną rezydencję i dobudować kaplicę „gotycką”. Ślady tej przebudowy z początków XIX wieku widoczne są po dziś dzień.
Rodzinę Szeptyckich w ich rezydencji odwiedził stryj Konstancji – Tadeusz Czacki. Na pamiątkę tej wizyty generał Wincenty Szeptycki, mąż Konstancji, wraz ze swymi ułanami usypał kopiec w parku.
Romantyczny pałac Grodzickich
Około połowy XIX wieku zaniedbany ponownie majątek stał się własnością Aurelego Grodzickiego. Wtedy nastąpiła dalsza historyzująca przebudowa pałacu i innych budynków założenia, która miała podkreślić ich „starożytność”, a także obronność i niedostępność. To ostatnie potęgowane było również przez naturalne położenie zespołu na wypiętrzeniu terenu. Dodano wieżę, nadbudowano ceglane szczyty.
Nieszczęścia XX wieku
Kolejnym nieszczęśliwym właścicielem zamku stał się Roman Laśkiewicz, współwłaściciel słynnej lubelskiej fabryki Plage & Laśkiewicz. Podjął się remontu obiektu, ale ze względu na trudności finansowe zmuszony był sprzedać budynek tuż przed wojną Gospodarce Rolnej. Wkrótce zbankrutował…
Kampania 1939 roku rozpoczęła okres dewastacji pałacu. Zajęty przez wojska niemieckie, był atakowany przez wojska polskie jako punkt oporu Niemców. Podczas przemarszu wojsk radzieckich w 1944 roku pałac został zajęty i doszczętnie ograbiony. Po wojnie został przyznany PGR-owi, popadał w ruinę, stracił dachy i stropy. Był remontowany dopiero w latach 80. XX wieku.
Ten niekończący się remont generalny, a właściwie odbudowa, ciągle trwa nieprzerwanie po dziś dzień. Obecnie prowadzony przez kolejnego właściciela. Jakby coś nieustannie przeszkadzało w ukończeniu prac, jakby jakaś siła nie życzyła sobie nowych lokatorów…
*
Cały kompleks znajduje się w zaniedbanych pozostałościach parku niegdyś typu angielskiego. Dzisiaj są to po prostu „krzaczory”, które uniemożliwiają zbliżenie się do ruin. Ale może właśnie taka jest rola tego „zaczarowanego lasu” ?
*
***
Więcej opowieści o Lubelszczyźnie w zakładce Polska
Opowieści z dreszczykiem, czyli o nawiedzonych ruinach we wpisie Przekleństwo Amora
*
Część zdjęć i informacji pochodzi z artykułów:
http://oczamiduszy.pl/gallery/sosnowica/
Więcej na temat przedwojennego Polesia w artykule na portalu Wielka historia.
***
Na koniec prośba:
Jeśli spodobał Ci się mój tekst będę wdzięczna za poświęcenie mi chwili uwagi:
Odezwij się proszę w komentarzu, to momencik, a dla mnie to bardzo ważna wskazówka i motywacja.
Jeśli uważasz, że wpis ten jest interesujący na tyle, że warto się nim podzielić się z ze znajomymi – udostępniaj śmiało ! Dla mnie to ważny znak, że ktoś docenia moją pracę. Bądźmy w kontakcie, jestem na Facebooku / fanpage’u i tu. Codziennie dzielę się tam nowymi zdjęciami, inspiracjami, ciekawymi opowieściami zasłyszanymi podczas podróży.
3 komentarze
Monika
Pięknie opisane pojezierze ta miłosna historia… Eh zawsze o niej wspominam będąc w okolicach Sosnowicy 🙂
Beata
Małgosiu! Magiczne historie, cudowne. Przez Sosnowicę przejeżdzamy tak często w drodze do PPN i nawet nie podejrzewałam, że taką ciekawą historię w sobie kryje. Dziękuję.
MCS
O tak, kraina pełna niespodzianek! Ciesze się, że Ci się podobało. Będzie ciąg dalszy …