ród-smoka-hbo
Filmy

Ród Smoka, sezon I. Impresje

Ród Smoka” – oto sezon I, ubranej w kostium fantasy, opowieści o bezpardonowym dążeniu do władzy, dobiegł już końca. Na sezon drugi przyjdzie nam czekać aż do 2024 roku, co jest niezwykle frustrującym doświadczeniem.  Oto bowiem wreszcie finał I sezonu przyniósł spektakl, na jaki czekałam.

I trach! Smoki ryknęły, kłapnęły szczęką i … odleciały na dwa długie lata.

*

Zdaję sobie sprawę, że w swojej sympatii do  uniwersum „Pieśni Lodu i Ognia” mogę nie być obiektywna wobec nowej serii. Piszę z perspektywy osoby, która weszła do świata Westeros na tyle głęboko, że mogę po nim fachowo oprowadzać wycieczki ;). Przeczytałam niemal wszystko: sagę, encyklopedię” Świat lodu i ognia” oraz kronikę historyczną „Ogień i krew”, na której oparto „Ród smoka”. Obejrzałam, co  było do obejrzenia. Wciągnęłam się w fanowskie teorie.

Z tych samych względów jednak moje oczekiwania względem serialu były większe. Wiadomo wymagania fana, który ma się za fachowca,  zawsze są o poprzeczkę wyżej od kogoś, kto szuka po prostu fajnego serialu na wieczór.

Oczekiwania a rzeczywistość

Tak, tak, dobrze zgadujecie – będzie marudzenie, bo cóż…  Jak na razie serial mnie nie zachwycił i nie wciągnął tak szybko, jak „Gra o Tron”.

rod-smoka-godło

.

„Ród Smoka” to „Gra o tron”, a jednocześnie to nie „Gra o tron”. 
To prequel słynnej serii  – George R.R. Martin dał pomysł, za kamerę wrócił Miguel Sapochnik, a my znów jesteśmy w Westeros. Fundamentem scenariusza nie jest jednak powieściowy cykl „Pieśń lodu i ognia”, tylko napisana przez Martina „fałszywa” kronika Westeros „Ogień i krew”.

.

Są Targaryenowie, smoki i przepychanki o to, kto zasiądzie na niewygodnym, acz pożądanym tronie. Jak informuje nas plansza z pierwszego odcinka, akcja toczy się „200 lat przed Daenerys Targaryen”. Ale w gruncie rzeczy to wciąż ta sama historia.
Dwa wieki stanowią jednak różnicę. Mimo padających znajomych nazwisk – od Lannisterów po Starków ( którzy się jeszcze nie pojawili na planie ), mamy zastęp całkiem nowych graczy i nowe linie konfliktów. Polityczne status quo Westeros jest zupełnie inne niż to, które znaliśmy, a lodowe zombie z Północy jeszcze trwają w uśpieniu.

W rezultacie pierwszy sezon „Rodu Smoka” zaskakuje raczej tym, że niewiele tu szokujących zwrotów akcji, nieprzewidzianych zgonów głównych bohaterów czy spektakularnych ekranowych wizji, do których przyzwyczaiła nas „Gra o Tron”. Zamiast tego mamy proces powolnego stawiania fundamentów pod nadchodzące sezony.  Reżyser po prostu rozkłada karty: przedstawia nam postacie, rysuje linie konfliktów, rozdziela racje. To na razie pojedyncze kamyczki, jeszcze nie lawina. Taka cisza przed burzą.

Pierwsze wrażenia

Tak, dobrze czytacie między słowami – wieje nuuuudąąąą.

Ileż można wsłuchiwać się w znajome intro ( swoją drogą grafika absolutnie do opracowania na nowo )? Ileż można słuchać dialogów pomiędzy znaczącymi spojrzeniami. Są wspaniałe dekoracje i piękne stroje, dopracowana scenografia ( za podświetlany stół w Smoczej Skale – specjalne nagroda! Że też Stanis w GoT o tym nie wiedział ).

.

Muzyka – ten sam motyw, ten sam kompozytor – to świetny zabieg, który łagodzi nieco rozpacz fanów wobec braku akcji.

Jak wszystko rozumiem – sezon pierwszy tłumaczy tło konfliktu, przedstawia postaci i rozstawia je na tarczy. Temperatura dramatu jednak oscyluje mniej więcej w okolicach wiosny za Murem…

Trudno początkowo orzec, w którą stronę pójdą twórcy – epopeja z szerokimi panoramami efektów komputerowych czy kino akcji z potokami krwi. Mamy tu bowiem wszystkiego po trochu – nudnawy epos z  bohaterami, co do których trudno na razie zdecydować, czy ich polubimy, smoki,  piękne scenografie, detale…. Obok zaś są roztrzaskiwane czaszki, amputacje członków, nawet prototyp cesarskiego cięcia bez znieczulenia i 4 porody, w tym 3 patologiczne.

.

Bohaterowie

Początkowo trudno mi było zaakceptować nową wersję Targaryenów, jako krzyżówkę potomków elfa Legolasa z Wiedźminem. Wkrótce okazało się, że wygląd to nie jedyny problem. Znacznie gorszy jest brak zdecydowania, zróżnicowania charakterologicznego, które pozwoliłoby ich polubić lub znienawidzić. Główne postaci dramatu budzą głębszych uczuć, pozwalając nam tak jakby usiąść z boku i obserwować to, jak dzikie bestie biją się o kawałek mięsa. Patrzymy więc i oceniamy ich szanse, bez angażowania się w konflikt.  

rod-smoka-targaryenowie

.

Czasem Daemon wniesie trochę życia, trochę krwawego zamieszania w te puste dekoracje. Choć dostrzegam, że rośnie mu bardzo pilny i zdolny naśladowca. To wyśmiewany przez wszystkich w dzieciństwie, jedyny z rodziny nieposiadający własnego smoka,  Aemon.

Aemon

Drugi brat, wiecznie drugi. Jego spojrzenia na Daemona, w momencie, kiedy ten robi coś absolutnie niezgodnego z prawem, wiedząc, że nie spotka go kara, bo jako Targaryen, to on jest prawem. Aemon szybko pojmuje, że nie prośba, ale czyny są ważne. Toteż w ostatnim odcinku działa i to tak, że sam jest przerażony efektem. Scenarzyści postanowili troszkę ocieplić jego wizerunek, tym właśnie grymasem przerażenia na koniec, ale nie mam wątpliwości, że w kolejnym sezonie to będzie gracz na miarę Daemona.

.

Daemon

bardzo nierówny. Tajemnica i niejednoznaczność czynią go postacią interesującą. Do tego specyficzna uroda, pewnego rodzaju dekadencja. Szkoda tylko, że, scenarzyści nieco miotają się w prowadzeniu tej postaci, w wyniku czego traci ona charyzmę. Daemon jest intrygujący i ma świetne momenty, ale w ogólnym rozrachunku nie zawsze rozumiemy jego motywacje. Jakie są właściwie źródła konfliktu z bratem, co napędza jego ambicję, czego tak naprawdę pragnie od życia?

rod-smoka-deamon

Daemon to prawdopodobnie w założeniu scenarzystów trochę taki smok w ludzkiej postaci: nieobliczalny, porywczy, enigmatyczny, przerażający. Słucha tylko wybranych, nie poddaje się w pełni niczyjej kontroli, jest stworzony do walki i siania zniszczenia. W pokoju i bezruchu marnieje. Krew smoka w Daemonie jest niewątpliwie silna, oby scenarzyści pozwolili mu rozwinąć skrzydła w kolejnych sezonach.

*

Tymczasem scenarzyści zdecydowanie stawiają na kobiety w tym męskim, patriarchalnym świecie. Mamy ich sporo, ale ostatecznie na scenie zostają trzy najsilniejsze.

Rhaenyra

księżniczka, z woli ojca, a wbrew tradycji , następczyni tronu – silna, niezależna w założeniu scenariusza. Jednak realnie tej siły nie widać – wycofuje się, ucieka, dopiero końcówka sezonu przynosi jej odmianę. Rheanyra traci tron, ale skłonna jest się z tym pogodzić dla dobra królestwa i poddanych. Nagle, gdy spadają na nią kolejne ciosy ( nie spoleruję jakie ) budzi się w niej smok.

Długo nie mogłam przekonać się do aktorki, która zastąpiła słodką młodzieńczą Rhaenyrę. Propsuję jednak jej przemianę i czekam na dalszy rozwój osobowości.

.

Alisent

przyjaciółka Rhaenyry z dzieciństwa, która nagle staje się królową.

rod-smoka-alicent

Z kolei jej przemiana z cichej dwórki w pełną zdecydowania, a w pewnym momencie nawet, żądną krwi władczynię jest dla mnie zupełnie niewiarygodna. Kreowanie jej na przeciwniczkę osoby pokroju Rheanyry wydaje się sztuczne. Pamiętajmy jednak, że stoi za nią makiaweliczny ojciec, spod którego władzy nie jest w stanie się uwolnić.

rod-smoka-alicent-rheanyra

Świetnie scharakteryzowała ją Rhaenys – to osoba, która jest marionetką w rękach mężczyzn, a jej ambicje to co najwyżej poszerzenie okna na wolność, a nie sama wolność.

Nie lubię.

Rhaenys

królowa, która nie została królową. Na tym zasadza się konflikt – w męskim świecie, prawowitą dziedziczkę pozbawiono tronu i ofiarowano go Viserysowi, który w ogóle tego nie pragnął i się do tego nie nadawał. I to właśnie „Viserys Zgodliwy” swoimi decyzjami ostatecznie doprowadzi do bratobójczej wojny w obrębie własnej rodziny.

Tymczasem dumna i zraniona Rhaenys wiecznie stoi z boku, obserwuje rozwój konfliktu i nie stara się go ugasić. Wręcz przeciwnie, jej zachowanie w finale sezonu jest kompletnie irracjonalne – dlaczego nie spaliła uzurpatora i wrogiej frakcji „Zielonych”? Zostawiła ich przy życiu i spokojnie poleciała do drugiej frakcji – „Czarnych” , aby poinformować Rhaenyrę, że właśnie została pozbawiona dziedzictwa i chyba powinna coś z tym zrobić. Heloł?! To jest Targaryen? Nie przekonują mnie teorie, że zlitowała się nad matką, która zasłoniła dziecko własną piersią, pomna na to, że jej własne dzieci już nie żyją. Rozczarowujące…

Ja naturalnie rozumiem, że spalenie frakcji „Zielonych” w finale pierwszego sezonu, mocno skomplikowałoby plany rozłożenia tej historii na aż ( uwaga! ) – 4 sezony. Jednak dla mnie, brak w tej scenie logiki, a Rheanys traci wiarygodność. Mamy spektakularny fajerwerk, po którym  – za przeproszeniem – pozostaje sflaczały balonik.

*

Jest też kilka kluczowych postaci frustrująco niepogłębionych,  jak Criston Cole, czy Larys Strong. Tu scenarzyści nie pozostawiają nam wątpliwości, co do ich charakteru.  Nic nie wskazuje na to, aby kolejne sezony miały przynieść ich przemianę.

Galeria postaci generalnie jest tak po ludzku antypatyczna, że chyba należałoby odwrócić skalę.  Według „kogo mniej nie lubię”, niż według autentycznej przychylności. To najciekawsza obserwacja pod adresem serialu – trudno kogokolwiek szczerze polubić.

Ten dystans  i brak emocjonalnego zaangażowania, to wyraźne  przeciwieństwo taktyki po mistrzowsku wykorzystywanej przez „Grę o tron” –  nie przywiązuj się zbytnio do nikogo, ponieważ naczelną zasadą serii jest, że „każdy musi umrzeć”.

W „Rodzie Smoka”, jak na 10 odcinków, śmierci jest mało i nie dotyka ona głównych postaci dramatu. Nawet król umiera ze starości we własnym łożu. Owszem, mamy ścinanie głów lub ich rozbijanie, śmierć w płomieniach ( samobójczą), a finał jest mocny i zaskakujący.

I na to czekamy! Smoki, więcej smoków! Czy smoki mnie słyszą?!

No właśnie …Smoki.

Smoki, których Targaryenowie podobno mają 9 dorosłych osobników, a w pierwszym sezonie na razie było 4 czy 5. Ogólnie zaś podobno w całej serii „Ród Smoka” zobaczymy ich 17. Każdy z nich inny, mający swój własny, z reguły wredny charakter!

.

Owszem, sam design smoków jest świetny. Jednak animacja ich lotu i poszczególne efekty cyfrowe cofnęły się zdecydowanie także o 200 lat ( gdzieś do epoki Atari ). Wspólny rajd Daemona i jego drugiej żony, Laeny, albo „wejście smoka” Rhaenys podczas koronacji Aegona w Smoczej Jamie – były niezłe, ale nie na miarę XIX wieku. Za to finałowy pościg potężnej Vhaegar za biednym, przerażonym Arraxem pokazano fantastycznie. Szczególnie efekt od dołu, kiedy widzimy dramatyczną różnicę wielkości smoków. Ich walka byłaby imponująca, gdyby nie była tak krótka….

Słowem widać potencjał, prawdopodobnie brakuje środków.  Będzie nad czym pracować, bo przecież w kolejnych sezonach zapowiada się już regularna wojna „na smoki”.

*

Smoki według niektórych teorii, są najbardziej nieprzewidywalnym elementem całej historii. Zmarły król-historyk Viserys zasugerował, że to właśnie one zniszczyły mityczną Valyrię, a charakterystyczne dla Targaryenów poczucie panowania nad tymi stworzeniami jest złudne. Może okazać się także niezwykle zgubne. Wkrótce wydarza się coś, co zdaje się potwierdzać te słowa. Oto dojrzewa konflikt o tron. Obie strony sposobią się do walki, ale szukają sposobu na zawarcie kompromisu – łaskawe warunki dla Rheanyry, która w przeciwieństwie do Deanerys  z GoT, nie chce iść do tronu po trupach poddanych. Konfliktu nie chce też otworzyć Rheanys ( królowa, która nie była królową ). Nie wypowiada „dracarys” w czasie koronacji.

Kiedy Zieloni i Czarni trwają w oczekiwaniu na ruch przeciwnika, wojnę, zupełnie nieoczekiwanie, zaczynają smoki…  Czy to jakaś furtka pozwalająca twórcom scenariusza wprowadzać w przyszłości jakieś nieprawdopodobne zwroty akcji? Oby… do tej pory było aż nazbyt przewidywalnie.

Reasumując:

Pierwsze trzy odcinki oglądałam w poczuciu zadowolenia z powrotu do uniwersum GoT. Akcja „Rodu Smoka” rozgywa się 200 lat przed wydarzeniami, przedstawionymi w GoT i obejmuje około 30 lat. Jesteśmy w Westeros, ale to nieco inny świat, niż ten który znamy z GoT. Na Żelaznym Tronie zasiadają Targaryenowie i to w obrębie tego rodu toczy się „gra o tron”, która zmieni się wkrótce w „taniec smoków”.  Tzn. mamy obiecane, że się zmieni….

Kolejne odcinki obejrzałam z wewnętrznego przymusu, a raczej z poczucia fanowskiego obowiązku.

Po stosunkowo powolnej, opartej na dialogu i mozolnym zadzierzganiu intryg pierwszej połowie sezonu, następuje bowiem przeskok czasowy. Bez wstępu, bez ostrzeżenia. Nagle.  Nowy odcinek – nowi aktorzy ( jedynie Daemona czas i reżyser oszczędził ).  Przedziwny i mocno dezorientujący zabieg, szczególnie dla tych, którzy jak ja, oglądali serię z „do skoku”.  Już myślałam, że pomyliłam seriale, ale nie…. to po prostu Rhaenyra się nagle postarzała.

Końcówka sezonu przynosi trochę dworskich przepychanek, obie strony szukają poparcia u niezdecydowanych, którzy z kolei chcą wykorzystać szansę, aby uszczknąć coś dla siebie. Dwa ostatnie odcinki to wreszcie oczekiwane przyspieszenie.  Przy tym paradoksalnie niewiele się dzieje, znowu klimat budują słowa i spojrzenia, ale już czujemy wrzenie, wiemy, że wystarczy iskra, a nastąpi wybuch konfliktu. Iskra pojawia się w końcu 9 odcinka i …. nic. Okazuje się być jednak bombą z opóźnionym zapłonem, wybuchającą spektakularnie w końcu 10. odcinka.

Ciekawym zabiegiem było rozdzielenie akcji – w odcinku 9. obserwujemy dojrzewanie spisku „Zielonych”, królowej Aliset i jej ojca – namiestnika – Ottona Hightowera. Odcinek finałowy z kolei  wypełniają zdarzenia prowadzące do powstania kolacji „Czarnych”, skupionej wokół prawowitej dziedziczki tronu, córki zmarłego króla, Rheanyry Targaryen.

.

Finał mniej gra słowem, a więcej grymasami, spojrzeniami i nastrojami. Na koniec daje nam na osłodę także pierwszy smoczy bój. Nie chcąc zdradzać zbyt dużo, powiem tylko, że finałowa scena pośród burzowych chmur, gdzie ścierają się olbrzymie, majestatyczne, wykreowane stwory, jest zapowiedzią tego, co mamy nadzieję zobaczyć w kontynuacji.

Ród Smoka – ranking scen:

Najlepsza scena ?

ostatnia – spojrzenie Rhaenyry mówiące: „A więc wojna!”

a także – scena koronacji uzurpatora Aegona i wjazd Rhaenys na smoku do septu

Największe rozczarowanie?

Przeskok czasowy i zmiana głównych aktorek

Scena koronacji uzurpatora Aegona, wjazd Rhaenys na smoku i …. brak słowa „Dracarys”. Daenerys by tak tego nie zostawiła 😉

.

Najzabawniejsza scena

koronacja uzurpatora Aegona i wjazd Rhaenys na smoku do septu – nagle mimowolnie przed oczami stanęła mi scena ślubu lorda Farquada ze Shreka i wjazd do katedry na smoczycy. Serio, serio !

.

Moja najkrótsza recenzja

„Ród Smoka” jest jak na razie trochę pułapką dla fanów – odcinaniem kuponów od sławy Gry o Tron”, żeby nie powiedzieć – żerowaniem na nadziejach na odbudowę tej sławy, po upadku GoT w 8 sezonie.

Nie traćmy jednak perspektywy – coraz lepiej widać kilkupiętrową i dość konsekwentnie, mimo pewnych nielogiczności, budowaną konstrukcję fabularną. Na razie jeszcze bliżej jej do telenoweli niż pełnej akcji produkcji fantasy. Cały sezon to praktycznie oczekiwanie na  – cóż tu dużo mówić – śmierć króla Viserysa i jakiś spektakularny zwrot akcji. Czy powietrzny finał z 10. odcinka jest stosowną rekompensatą za przydługi wstęp? Pozostawiam to Waszej ocenie.

Ja czekam  już na sezon 2.

I to jest właśnie dramat fana –  oczekiwanie na rok 2024.

.

***

Więcej recenzji filmów i seriali: https://travelblog.sopol-lublin.pl/category/filmy/

*

Na koniec prośba:

Jeśli spodobał Ci się mój tekst będę wdzięczna za poświęcenie mi chwili uwagi:

  • Odezwij się proszę w komentarzu, to momencik, a dla mnie to bardzo ważna wskazówka i motywacja.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest interesujący na tyle, że warto się nim podzielić się z ze znajomymi – udostępniaj śmiało ! Dla mnie to ważny znak, że ktoś docenia moją pracę. 

Bądźmy w kontakcie, jestem na Facebooku / fanpage’u i tu. Codziennie dzielę się tam nowymi zdjęciami, inspiracjami, ciekawymi opowieściami zasłyszanymi podczas podróży. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *