Architektura,  Miejsca niezwykłe,  Wędrówki poza szlakiem,  Włochy

Moje wielkie włoskie wakacje. Cz.4.Genua

Pisałam już we wstępie „Moje wielkie włoskie wakacje”, w jaki sposób dotarłam do Genui. Spontanicznie 😉

Mój organizm nie znosi bezczynnego leżenia na plaży. Słońce, mimo, że niezbędne do życia także znoszę źle. Kiedy więc pozostała część wakacyjnej drużyny postanowiła odpocząć na pobliskich plażach, ja, wsłuchując się w głos mojego organizmu, postanowiłam przedsięwziąć samodzielną wyprawę do pobliskiej Genui pociągiem.

*

Widziałam już wielkich rywali Genui – urocze Amalfi, majestatyczną Pizę i niepokonaną „Królową Lagun” – Wenecję. Teraz byłam niezmiernie ciekawa Genui. Śmiało mogę powiedzieć, że zżerała mnie ciekawość. Tym bardziej, że o Genui miałam dość mgliste wyobrażenie.

Wiedziałam, że nazywano ją La Superba – Wspaniała.

La Superba

Wiedziałam, że był czas, kiedy Genua skutecznie rywalizowała z pozostałymi „republikami morskimi” – Wenecją, Amalfi, Pizą. Utrzymywała kolonie od Słupów Herkulesa po Morze Czarne i Syrię, kontrolując handel morski na Morzu Śródziemnym. Złote lata Genui zaczęły się, kiedy w 1171 roku kupcom z tego miasta udało się nakłonić cesarza bizantyńskiego, aby wyrzucił z Konstantynopola Wenecjan.

Także najbliższa i początkowo najgroźniejsza Piza, po ponad 100 latach rywalizacji, uznała się pokonana po bitwie morskiej u brzegów wyspy Melliori w 1284 roku. Genua triumfowała jeszcze cały kolejny wiek. Wenecja, która tymczasem zbierała siły, unikając bezpośredniego starcia,  zbyt słaba na skuteczny rewanż,  wreszcie pokazała kły w bitwie pod Chioggią w 1380 roku. Flota genueńska została pokonana, a tym samym dominacja nad Morzem Śródziemnym przeszła w ręce La Serenissimy – Wenecji.

*

Co nie znaczy, że Genua przestała być potęgą. Ustalono nowe strefy wpływów a Genueńczycy, opanowując do perfekcji „zarządzanie ryzykiem” szukali nowych rynków i nowych towarów. Na przykład monopol w handlu hiszpańskim srebrem lub tkaninami jak jedwab, czy denim. Tu rodziły się fortuny, które dały podwaliny pod rządy oligarchów i bankierów. Tak, pierwszy bank otwarto w Genui właśnie. Nosił nazwę Casa di San Giorgio i szybko przejął realną kontrolę nad wszystkimi zamorskimi koloniami, zamkami, miastami.

Naturalnie wiedziałam, że urodził się tu Kolumb, a swoi się na nim nie poznali…

Przygoda, czas-start!

I tak oto, zaopatrzona w tę pobieżną wiedzę, przewodnik, doskonały humor i poczucie, że zaczyna się przygoda, wysiadłam na dworcu Principe.

I z miejsca wiedziałam, że to będzie dobry dzień !

Przywitał mnie,  naturalnie, najsłynniejszy syn miasta – Krzysztof Kolumb, najwyraźniej doceniony po wiekach 😉

Pomnik Kolumba

Kiedy patrzyłam na mapę Genui, uświadomiłam sobie, że nie jest to miasto łatwe do zwiedzania, kiedy tak naprawdę ma się do dyspozycji jedynie własne nogi. Genua, wciśnięta między góry a morze, ciągnie się 33 kilometry! Sprawdziłam więc pociągi powrotne i stwierdziłam: „Idę na maksa, ile się da i co się da!”

*

Z tym postanowieniem zagłębiłam się w uliczki między dworcem a portem wycieczkowym. Moje pierwsze skojarzenie? Genua to średniowieczny Manhattan, gdzie kamienice czynszowe tworzą kaniony tak wysokie, że do chodników dociera niewiele światła.

Starówka to istny gąszcz poplątanych zaułków, zwanych carrugi.  Przez moment poczułam się nieswojo w tych wąskich, ciasnych, ciemnych i dość obskurnych uliczkach, obwieszonych praniem. Wokół było dość kolorowo, a wśród prania dominowały galabije…

*

Aż  zupełnie niespodziewanie z tych zapuszczonych zaułków wyszłam do zupełnie innego miasta, pełnego światła i pastelowych kolorów, Znalazłam  się wśród eleganckich, kunsztownie zdobionych, renesansowych i barokowych pałaców oraz kościołów. Symboli prestiżu i bogactwa oligarchii genueńskiej.

Spacer Via Garibaldi, „złotą ulicą” genueńskiej burżuazji daje pojęcie o zamożności wybranych obywateli.

Republika bez doży

Genua była swoistym fenomenem wśród „republik morskich”. Tak naprawdę nigdy nie była republiką i nigdy nie przyjął tu się urząd doży. Prawdziwą i realną władzą był tu Bank.

Społeczność Genui podzielona była zawsze na mniejsze i większe frakcje, wśród, których główna linia podziału przebiegała między zwolennikami papiestwa – gwelfami a arystokratycznymi rodami, popierającymi cesarstwo – gibelinsami. Podziały umacniała dziedziczona nienawiść.

Każde stronnictwo rządziło suwerennie własną dzielnicą, posiadało własne instytucje, jak więzienie, a dla obrony utrzymywało własne wojsko ! A jednak, w czasach niebezpieczeństwa skonfliktowane rodziny potrafiły zawrzeć pokój ponad podziałami. Dzięki temu nie tylko przetrwali, ale także prowadzili podboje i doskonale prosperowali.

*

To naprawdę fascynujące ! Kiedy udamy się na dłuższy spacer po mieście, doskonale widać ten właśnie podział na dzielnice z własnymi placami, rynkami, kościołami, pałacami.

Porto Antico

I ja tak właśnie wędrowałam, aż dotarłam do Porto Antico, gdzie przyszedł czas na oddech. I małe co-nie-co.

Moją uwagę przyciągnęła nie karawela Kolumba, Akwarium i futurystyczne fontanny, ale piekny budynek na skraju placu. I słusznie, bo jego historia warta jest wzmianki, choć nie można swobodnie zwiedzać wnętrza. Budynek zajmują obecnie władze portu. A wcześniej?

Piękne freski pokrywają masywne mury dawnej twierdzy, broniącej niegdyś portu. Zbudowanej z kamieni ze zdobytych i rozebranych twierdz odwiecznego wroga – Wenecji. Po bitwie pod Curzolą w 1298 roku trafił do tutejszego więzienia pewien Wenecjanin, niejaki Marco Polo. Opowiedział historię swego życia współwięźniowi, Rustichello, pisarzowi z Pizy. Ten po wyjściu na wolność spisał te wspomnienia i wydał jako ‘Opisanie świata”.

W 1408 roku do tego strategicznego miejsca, pozwalającego kontrolować ruch statków w porcie, przeniósł swoją siedzibę Bank di San Giorgio. Genueńska „La Piovra”.

Centro Storico

Pokrzepiona, zaopatrzona w nowe wytyczne, zagłębiłam w dżunglę uliczek Centro Storico. Niektóre z nich zostały wytyczone jeszcze przez Rzymian. Inne są tak wąskie, że trwają w nieustannym półmroku. Genueńska starówka jest jedna z najrozleglejszych w Europie.

 To był niesamowity spacer przez wieki historii tego miasta.

Odkryłam ukryty na wzgórzu zamkowym piękny romański kościół Santa Maria di Castello, nie mniej romański San Donato, swoiste lapidarium kamieni od czasów rzymskich po gotyk w Sant’ Agostino.

Na dłużej, co zrozumiałe, zatrzymała mnie katedra San Lorenzo i zgromadzone tam skarby sztuki oraz relikwie, wśród których są szczątki Św. Jana Chrzciciela i Św. Graal (!). Fasada kościoła, ozdobiona ornamentem układających się na przemian pasów z jasnego marmuru i ciemnych łupków to  piękny przykład typowego stylu genueńskiej architektury sakralnej.

Ciekawostką jest, że o ile do katedry mógł wejść każdy prawy obywatel, to do kościołów w dzielnicach tylko „ziomki z dzielni”. Jak na przykład do kościoła rodu Doriów – San Matteo.

*

Doczołgałam się wreszcie do Porta Soprana i domu Krzysztofa Kolumba. Miejska legenda mówi, że owszem, dom należał do Kolumba, ale Domenico. Gdzie urodził się Cristoforo  dokładnie nie wiadomo. Ale nie bądźmy drobiazgowi 😉

Genua metropolitalna

Wreszcie ze świata wąskich średniowiecznych uliczek weszłam w XIX- wieczne eleganckie aleje, place, parki.

Na koniec nie mogłam pominąć monumentalnego Piazza Ferrari z Teatro Carlo Felice.  Plac zdobi fontanna, podobno ulubione miejsce spotkań genueńczyków.

Stamtąd dotarłam już bezpośrednio do Stazione Brignole, położonej po przeciwnej stronie miasta niż Stazione Principe.

*

Niby na oko jakieś 5 km, ale moje nogi mówiły co innego. Byłam jednak z siebie zadowolona. Wycisnęłam Genuę jak cytrynę, zmuszając do ujawnienia swoich sekretów. A muzea, panoramy, akwarium i inne atrakcje poczekają na mój kolejny przyjazd.

Bo wyjeżdżałam z myślą, że pragnę tu wracać.

.

Na koniec prośba:

Jeśli spodobał Ci się mój tekst będę wdzięczna za poświęcenie mi chwili uwagi:

  • Odezwij się proszę w komentarzu, to momencik, a dla mnie to bardzo ważna wskazówka i motywacja.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest interesujący na tyle, że warto się nim podzielić się z ze znajomymi – udostępniaj śmiało ! Dla mnie to ważny znak, że ktoś docenia moją pracę. 
  • Bądźmy w kontakcie, jestem na Facebooku / fanpage’u i tu. Codziennie dzielę się tam nowymi zdjęciami, inspiracjami, ciekawymi opowieściami zasłyszanymi podczas podróży. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *