Co ma gęś do Rejowca, czyli podróży po Lubelszczyźnie ciąg dalszy
W naszej podróży po „polskiej Rusi” dotarliśmy już do Stołpia (cz.1 ) i stołecznego niegdyś Chełma ( cz.2 ). Dzisiaj ruszamy w drogę prowadzącą z Chełma do Rejowca, przez Krupe i Krasnystaw, aby zamknąć naszą pętlę w Piaskach.
Opuszczając Chełm, udajemy się lokalną drogą do Rejowca.
To niegdyś ruchliwe przemysłowe miasteczko, korzystając ze złóż kredy – naturalnego bogactwa regionu, było siedzibą dużej cementowni.
Dzisiaj kominy już nie dymią, powietrze jest czyste, okolice ekologiczne. Dzisiaj turystów przyciąga do Rejowca nowa atrakcja, która zyskała już miano „lubelskiej Prowansji”. Okazuje się bowiem, że podłoże kredowe bardzo odpowiada lawendzie !
Wizytę w Lavendel Natur Haus opisałam we wcześniejszym wpisie. Zachęcam do odwiedzenia tego pięknego i pąchnącego miejsca!
Odrobina historii, czyli Rej z Nagłowic w Rejowcu
Nie od założonej w 1889 roku cementowni bierze swój początek osada. Nietrudno się domyślić, że jej początki Rejowca związane są z rodziną Rejów. A nawet z “tym” Rejem – Mikołajem Rejem z Nagłowic, który ogłosił “iż Polacy nie gęsi i swój język mają” ;).
Mikołaj Rej herbu Oksza, urodzony w zamożnej rodzinie szlacheckiej w Żurawnie na Rusi Czerwonej, był niezwykle zdolnym człowiekiem. Opisywano, iż był ruchliwy, jowialny, dowcipny, otwarty wobec ludzi. Bywał też porywczy, kłótliwy, skąpy, bezwzględny i skłonny do pieniactwa. Ot, typowy Sarmata. Rej w zasadzie był samoukiem, albowiem okazji kształcenia w Krakowie nie wykorzystał należycie. Jak sam wspominał, przedkładał bowiem nad zakurzone księgi zacne towarzystwo. Wreszcie ojciec wysłał go na dwór magnacki Andrzeja Tęczyńskiego i to był moment przełomowy w życiu Mikołaja. Zdobywał tam przede wszystkim ogładę towarzyską, uczył się literatury, stylistyki i ortografii, aż został sekretarzem Tęczyńskiego. Po śmierci ojca nie kontynuował jednak kariery na dworze, wybierając spokojne życie na wsi.
Mikołaj Rej pełnił jednak nadal odpowiedzialne funkcje publiczne. Jako poseł ziemi halickiej, a potem województwa ruskiego nie opuścił podobno żadnego zjazdu, sejmu czy sprawy koronnej.
Ceniono go powszechnie już za życia również jako pisarza rozmiłowanego w polszczyźnie. Wpływ na propagowanie języka polskiego miał zapewne kalwinizm Reja. Protestanci bowiem dążąc do rozpowszechniania swojego wyznania tłumaczyli biblię na języki narodowe, odmawiali w nich codzienne modlitwy, pragnąc być bardziej atrakcyjni i zrozumiani od kleru katolickiego który nadal obowiązywało posługiwanie się językiem łacińskim.
I właśnie przez kler katolicki, wypominający Rejowi profanację kościołów, wypędzanie księży katolickich i prześladowanie zakonników, nasz bohater nazywany był szatanem rozwiązanym, smokiem z Okszy, czy Sardanapalem Nagłowskim. W 1603 roku zaś jako autor trafił do pierwszego polskiego Indeksu Ksiąg Zakazanych, powstałego z inicjatywy biskupa Bernarda Maciejowskiego.
*
Ziemie wokół przyszłego Rejowca, czyli wieś Sawczyn wraz z częścią dóbr Kobyle, Rybie oraz Siennica, jako posag Zofii Kościeniówny trafił w ręce Mikołaja Reja prawdopodobnie w 1542 roku. Wkrótce Rej uzyskał od króla Zygmunta I Starego przywilej lokacyjny (1547 ) i prawo używania nazwy Rejowiec, od swojego nazwiska jako założyciela miasta. Mikołaj Rej miał głowę do interesów, więc wyjednał też dla miasta prawo organizowania dwóch jarmarków i uznał, że dobrą inwestycją będzie sprzedaż parcel żydowskim osadnikom. Wkrótce osiedliło ich się tutaj wielu, dbając o lokalny handel.
Smok z Okszy, czyli kalwin Rej założył oczywiście w mieście zbór kalwiński, istniejący do 1700 roku, przekształcając okolice Rejowca w silny ośrodek protestantyzmu.
Sądzi się, że Rejowiec właśnie mógł być miejscem śmierci Mikołaja Reja. Pochowany zaś został prawdopodobnie w ufundowanym przez siebie zborze kalwińskim w Oksie koło Nagłowic w Świętokrzyskim.
Rejowiec w całej miejskiej okazałości
Dalsze losy Rejowca komplikowały się tak, jak i losy kraju. Mocno podupadł po okresie wojen i zniszczeń w XVIII wieku, ale za sprawą Józefa Budnego – właściciela miasta w połowie XIX wieku, w Rejowcu zaczął rozwijać się przemysł. Powstała cukrownia i gorzelnia ( istniejące do dziś ) oraz młyny. I tak w związku z rozwojem przemysłu wzrastała szybko liczba ludności. Niestety, wkrótce rozwój miasta zahamowały kolejne powstania narodowe i Rejowiec utracił prawa miejskie w 1870 roku w wyniku represji carskich po powstaniu styczniowym.
Po czasach świetności miasta pozostał jednak zabytkowy układ urbanistyczny z rynkiem pośrodku i parami ulic wychodzących z jego naroży. Przy rynku stoi XVIII-wieczny dom z cegły i opoki z portykiem i sienią przelotową, który tradycja nazywa “domem Mikołaja Reja”.
Mamy tu także XIX-wieczny zespół pałacowo-parkowy z pałacem, parkiem, oficynami i budynkami czworaków. Wzniesiony został na dawnym dworze Zaleskich, a potem Ossolińskich. Właśnie Józef Kajetan Ossoliński – jako właściciel Rejowca wybudował tu pałac dla swej córki Konstancji -przyszłej dziedziczki Rejowca. Został on w połowie XIX w. odnowiony w stylu klasycystycznym przez księcia Adama Woronieckiego i hrabiów Łubieńskich. Po wojnie stał się siedzibą Wojewódzkiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego, a obecnie zajęty jest przez Urząd Miasta jako, że Rejowiec odzyskał status miasta 1 stycznia 2017 roku.
Obok znajdziemy XIX-wieczne pozostałości folwarku i cukrowni z kolonią mieszkalną dla pracowników i domem dyrektora cukrowni z tego okresu.
Z inicjatywy Józefa Budnego w latach 1906–1907 zbudowano kościół w stylu neogotyckim pw. św. Jozafata. Dzisiaj w krajobrazie Rejowca dominuje wysoka, elegancka fasada tego kościoła.
Ale to nie jedyna świątynia w miasteczku. Znacznie starsza cerkiew unicka p.w. Św. Michała Archanioła z 1796 , czterokrotnie zmieniała wyznanie stając się naprzemiennie kościołem rzymsko-katolickim lub cerkwią prawosławną, by ostatecznie pełnić funkcję kaplicy cmentarnej.
Krupe, czyli malownicza ruina
Dalsza droga w stronę Krasnegostawu prowadzi wśród pagórkowatego krajobrazu pól i zagajników. W lecie łatwo minąć skromny znak i ukryte w niewielkim lasku, zaskakująco imponujące ruiny renesansowej rezydencji szlacheckiej. Bądźcie czujni, bowiem naprawdę warto odwiedzić to miejsce!
Zamek w Krupem śmiało bowiem można nazwać renesansową fortecą. Na dodatek naprawdę nie możne odmówić tym ruinom wyjątkowej malowniczości.
Budowę niewielkiego zamku rozpoczął w roku 1492 Jerzy Krupski herbu Korczak. Po nim Samuel Zborowski herbu Jastrzębiec, otoczył zamek murem kurtynowym z 4 basztami i wieżą bramną. Dodatkowo zamku broniła fosa, rozlewiska i most zwodzony. Kiedy w 1577 roku Krupe przeszło na własność kasztelanica chełmskiego Pawła Orzechowskiego, ten przystąpił do prawdziwej „renesansowej rewolucji”.
Niewielki niegdyś zamek stał się imponującą szlachecką rezydencją. Stanowiła ją siedziba główna, wzniesiona na planie kwadratu, ozdobiona arkadową galerią na obu kondygnacjach i attykami. Poniżej było otoczone wewnętrzną fosą podzamcze, chronione przez mury z bastejami, mokradła i stawy. Elewację wykonano w technice sgraffitowej. Elegancji dodawały jej regularnie rozmieszczone okna w boniowanych obramieniach.
Po roku 1644 zamek zmieniał często właścicieli. Nie ominęły go klęski najazdów i pożary. W roku 1670 roku z ruin podnieśli go dopiero następni właściciele – Rejowie – potomkowie Mikołaja Reja. Zamek jeszcze kilkakrotnie przechodził z rąk do rąk, aż król Stanisław August Poniatowski w 1774 roku nadał te dobra prawem kaduka (?) Janowi Michałowi Rejowi, staroście nowokorczyńskiemu. Po zniszczeniach w roku 1794 zamek ostatecznie popadł w ruinę. Kolejne ubytki i rozbiórki przyniosły wojny w XX wieku, między innymi Niemcy rozebrali część północną murów. Dopiero w 1962 ruiny zakonserwowano, częściowo wzmocniono i odnowiono.
Krasnystaw
Ostatnim przystankiem na naszej trasie jest Krasnystaw. Na początek proponuję spojrzeć na panoramę miasteczka z obwodnicy, która biegnie doliną Żółkiewki uchodzącej do meandrującego Wieprza.
Z tej perspektywy Krasnystaw prezentuje się naprawdę pięknie. Niektórzy złośliwie twierdzą, iż nawet lepiej niż z bliska.
W panoramie miasta dominują wieże XVIII-wiecznego kompleksu jezuickiego, składającego się z kościoła p.w. św. Franciszka Ksawerego, seminarium i kolegium pojezuickiego, mieszczącego dzisiaj Muzeum Regionalne. Warto wspomnieć, że w 1774 roku po kasacie zakonu, kościół ten stał się katedrą diecezji chełmskiej. Funkcję tę pełnił do roku 1805, kiedy przeniesiono siedzibę utworzonej właśnie diecezji lubelskiej do Lublina.
*
Zapraszam na spacer po miasteczku, które, wbrew złośliwym opiniom o jego zaściankowości, ostatnio wyraźnie wyładniało. A prace nadal trwają 🙂
Na okazałym rynku wita nas symbol miasta – pluskające w wodzie karpie.
Niedaleko kolejna ciekawostka -“Klęczące Drzewo”. Podobno w 2018 roku konkurowało swoja dziwnością z kilkoma innymi w Polsce, a w 2019 roku reprezentowało drzewa polskie w rywalizacji z 12 innymi drzewami w Europie. Niestety, nie znam wyników tego konkursu 😉 Przyznajmy jednak, iż jest dość niezwykłe.
Chmiel – “zielone złoto Lubelszczyzny”
Chociaż obecnie Krasnystaw, za sprawą lokalnej mleczarni, może się bardziej kojarzyć z jogurtem i maślanką, nie zapominajmy, że jest stolicą lubelskiego chmielu A Lubelszczyzna jest głównym wytwórcą i eksporterem tej pożytecznej rośliny !
Do Krasnegostawu najlepiej zawitać w czasie trzydniowego święta organizowanego tu od 1974 roku, czyli słynnych Chmielaków. Zdecydowanie dużo się wtedy dzieje – koncerty, pokazy, parady i naturalnie moooooorze piwa.
W kierunku zachodzącego słońca
Trasa powrotna do Lublina prowadzi na zachód, a kierunek wyznacza maszt radiowo-telewizyjny w Piaskach. Ostrzegawcze światełka wieży pną się do nieba na wysokość ponad 320 m, rozświetlając czerwonymi rozbłyskami złoto i purpurę nieba o zachodzie słońca.
Docierając do Piask zamykamy naszą pętlę czasu i wrażeń. Stąd pędzimy trasą ekspresową. Lublin – 30 km.
Osobiście bardzo lubię trasę S17 i planuję niedługo przemierzyć ją odwrotnie, zapraszając Was na wycieczkę w stronę Zamościa i Roztocza.
Do zobaczenia na szlaku!
Bonusik
W Krasnymstawie na rynku stoi drogowskaz, który pokazuje odległość do istotnych punktów odniesienia, w sensie geograficznym. Okazuje się, że do Brukseli mamy naprawdę daleko… 😉
Post scriptum
O Chełmszczyźnie szczegółowo we wcześniejszych wpisach: W stronę Chełma oraz Chełm a sprawa polska.
***
Więcej na temat podróży po Lubelszczyźnie: https://travelblog.sopol-lublin.pl/category/polska/
Na koniec prośba:
Jeśli spodobał Ci się mój tekst będę wdzięczna za poświęcenie mi chwili uwagi:
· Odezwij się proszę w komentarzu, to momencik, ale dla mnie to bardzo ważna wskazówka i motywacja.
· Jeśli uważasz, że wpis ten jest interesujący na tyle, że warto się nim podzielić się z ze znajomymi – udostępniaj śmiało ! Dla mnie to ważny znak, iż ktoś docenia moją pracę.
· Bądźmy w kontakcie, jestem na Facebooku / fanpage’u i tu, ponieważ codziennie dzielę się tam nowymi zdjęciami, inspiracjami, ciekawymi opowieściami zasłyszanymi podczas podróży.