Polska,  Różności,  Wydarzenia

Wigilia albo magia świąt na Lubelszczyźnie

Wigilia to zawsze magiczny moment. Przyjrzyjmy się tradycjom, przesądom i zabobonom, które towarzyszyły naszym przodkom w okresie świątecznym, Niektóre z nich są dość racjonalne, inne zaskakują figlarnością, a nawet swoistą przebiegłością. Niewiele z nich jest nadal praktykowanych.

Lubelszczyzna jest regionem bardzo rozległym i w związku z tym zróżnicowanym, zarówno geograficznie, jak i kulturowo. Od zawsze spotykała się tu tradycja katolicka z prawosławną, w wielu miejscach przenikając się i rodząc ciekawe zwyczaje. Mieszkali tu Polacy, Rusini, Ukraińcy, Żydzi, Niemcy, Ormianie… Ta różnorodność narodowości, religii i tradycji wpłynęła na tradycję, a także na kuchnię.

Barszcz z pierogami, karp po żydowsku, kutia i łamańce z makiem…  Wigilia na Lubelszczyźnie pachnie Kresami i zaczarowanym Polesiem. Tu nawet pierogi smakują uroczyście.

skansen

Więcej o różnorodności etnograficznej Lubelszczyzny pisałam we wpisie o lubelskim skansenie.

Jak to drzewiej bywało, czyli Godnie Święta, albo Szczodre Gody

Jako, że Wigilia Bożego Narodzenia  uważana była za dzień, którego przebieg miał decydować o całym roku, należało przeżyć go w zgodzie, spokoju i okazywać sobie jak największą życzliwość. Obowiązywał cały szereg powszechnie stosowanych nakazów i zakazów.
W dzień wigilii można było pracować tylko do zachodu słońca. Kobiety od rana szykowały potrawy wigilijne. Starały się tego dnia nikogo nie odwiedzać w przekonaniu, że przynoszą nieszczęście.
W wigilię wszystkich obowiązywał surowo przestrzegany post, a jedynym posiłkiem tego dnia była kolacja wigilijna.

Przygotowania

Cały ranek wigilijny upływał na przygotowaniu wieczerzy i odpowiednim przystrojeniu izby. Tradycyjną formą świątecznej dekoracji były przede wszystkim podłaźniczki, nazywane  rajskim lub bożym drzewkiem. Był to czubek choinki zawieszony odwrotnie u powały i ozdobiony dekoracjami ze słomy, bibuły, jabłek, orzechów i fasoli.

Czasem wieszano nad stołem wigilijnym obręcze starych sit owinięte sosnowymi gałązkami albo tarcze uplecione ze słomy, także ozdobione gałązkami jodły lub świerka. Wieszano na nich ciastka domowej roboty, jabłka, orzechy, łańcuchy oraz inne wykonane w domu papierowe ozdoby i koniecznie wycinanki z opłatka.

.

Uzupełnieniem dekoracji wnętrza izby były pająki, czyli  duży, barwny, sklejony z opłatków „świat”. Wykonywano je ze słomy, bibuły, fasoli, łączono woskiem i zawieszano u powały.

*

Wierzono, że wisząca pod sufitem podłaźniczka ,nie tylko pięknie przystraja dom, ale posiada również różne właściwości dobroczynne – chroni od nieszczęść i chorób,  przynosi dobrobyt, zapewnia zgodę i miłość w rodzinie, a pannom na wydaniu szybkie i udane małżeństwo. Wizyta kawalera w okresie świątecznym była bowiem traktowana jako przyjście w konkury, zwłaszcza jeśli usiadł pod podłaźniczką i zerwał z niej jabłko lub orzech.

Wyschniętego podłaźnika nigdy nie wyrzucano. Jego pokruszone, drobne cząstki dodawano do karmy zwierzętom albo zakopywano w bruzdach zagonów na urodzaj.

Dziad

Przed wieczerzą wigilijną gospodarz przynosił do izby snop żyta lub żyta, owsa i pszenicy. Snop ten nosił różne nazwy:  Trzy króle, Dziad, Kolędnik, Baba.
Snopy zbóż ustawiano w wieczór wigilijny zarówno w chałupach chłopskich, jak i na dworach, a nawet w magnackich rezydencjach. Miał on tak stać do Nowego Roku i przyglądać się wszelkiemu dobrobytowi, aby przyszłe święta były jeszcze bogatsze.

Ziarno ze snopa dodawano do ziarna siewnego, słomę cięto na sieczkę i dawano koniom. Ze słomy snopa robiono także powrósła, którymi obwiązywano drzewa owocowe.

Wigilia - chata z Bukowej
*

Innym zwyczajem było przynoszenie do izby wiązki słomy, którą rozścielano na podłodze, wkładano za obrazy, aby jak najbardziej upodobnić mieszkanie do stajenki,  w której urodził się Chrystus. Słoma leżała w izbie do św. Szczepana, czasem do Nowego Roku. Następnie zanoszono ją zwierzętom do obory i kurom do gniazda, aby dobrze się chowały i służyły ludziom. Niekiedy słomę, która leżała na podłodze wynoszono na pole i tam zostawała do żniw.
Ciekawym zwyczajem było „ciskanie kop”. Wiązki słomy rzucano pod sufit, aby zboże w nadchodzącym roku urosło wysokie.

Czasem na stół wigilijny sypano ziarna zbóż, grochu, maku, soczewicy i na nich dopiero stawiano miski z jedzeniem w intencji dobrych plonów i zbiorów roślin, których nasiona znajdowały się na obrusie, a także tych, z których były zrobione potrawy wigilijne (kapusta, grzyby).

A tymczasem w kuchni…

Tradycyjnie uważa się, że potraw wigilijnych musi być 12, tylu ilu było a apostołów, czy też miesięcy w roku. Tymczasem na biednej wsi ciężko było skomponować taką liczbę dań, dysponując głównie kaszą, kapustą i olejem. Na Lubelszczyźnie gospodynie gotowały nieparzystą ilość postnych dań: z pola, z lasu, z łąki i z wody. Było ich 7, 9 lub 13, zależnie od możliwości.

Na wigilijnym stole musiały znaleźć się: biały barszcz z mąki owsianej lub żytniej z grzybami, kasza, kapusta z grochem, pierogi, ryba, kompot z suszonych jabłek i śliwek, jagły, kluski pszenne z makiem lub olejem. Chętnie podawano także pierożki z makuchami konopnymi lub kapustą. Z kasz robiono również nadzienie do pierogów. Na Polesiu łączono kaszę z gotowanym suszem i makiem. Pierogi kraszono świeżo tłoczonym olejem lnianym lub rzepakowym.

wigilia - pierogi z kaszą

.

Na wschodzie obowiązkowa była kutia z pszenicy lub pęczaku z orzechami i miodem, wywodząca się z tradycji prawosławnej. Kutia służyła także do wróżby, o czym dalej. W niektórych rejonach podstawą kutii był pęcak, który łączono z makiem i ucierano z miodem. Bardzo popularny był kisiel owsiany.

wigilia - kisiel owsiany

.

Obecnie niektóre dania powoli zanikają, stół wigilijny ujednolica się w „ogólnopolski”,  a nawet międzynarodowy. Biały barszcz grzybowy lub owsiany wyparty został przez czerwony barszcz, przygotowywany na kwasie z buraków ( lub z kartonu ). Z wigilijnego stołu zniknął też kisiel owsiany, wielki przysmak naszych babć.

Dość krótka historia karpia

W miastach i miasteczkach Lubelszczyzny żyli obok siebie chrześcijanie, prawosławni i Żydzi. Ich tradycje kulinarne przenikały się tak, że  oto najpopularniejszym wigilijnym daniem rybnym stał się dzisiaj karp po żydowsku. Ale nie zawsze tak było. Ryby pojawiły się dosyć późno na naszych stołach, początkowo jedzono je głównie w domach szlacheckich i klasztorach.

Dzisiaj w Lublinie każdy wie, że najlepsze karpie to te ze stawów w Kocku, istniejących od XVI wieku albo z Jedlanki na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim. Tu nawet promocje w supermarketach nie pomogą – żadna szanująca się Pani domu nie kupi innego! A oprócz karpia w znanej postaci – smażonej, czy po żydowsku – na Lubelszczyźnie gustujemy w szynce z karpia.

Świąteczny olej

Najlepszy olej do potraw wigilijnych pochodzi natomiast z Roztocza. „Olej świąteczny Roztoczański” produkowany jest głównie z nasion rzepaku sianego na obszarze znajdującym się na pograniczu Roztocza Środkowego, Grzędy Sokalskiej i Kotliny Zamojskiej. Taki olej wyciskano tylko na Boże Narodzenie – stąd nazwa „świąteczny” – do omasty wigilijnych potraw. W regionie bije się go od XVII w., sławę i popularność zyskał po II wojnie światowej, a w 2005 r. został wpisany na Listę Produktów Tradycyjnych.

Jakie tradycyjne potrawy nim omaszczano? Chociażby gołąbki w liściach zakiszanej kapusty z farszem grzybowym,  zapieka się w piecu, a przed podaniem polewa olejem roztoczańskim.

Z kolei na Powiślu z dziada pradziada jada się jako wigilijne danie „kapuśniaki” – także rodzaj gołąbków z kaszą jaglaną. Najlepiej smakują obsmażone na oleju.

wigilia - kapuśniaki jaglane

.

Prawda jest także, że cokolwiek z tradycji lubelskiej postnej kuchni świątecznej znajdzie się na wigilijnym stole, trudno nie zgrzeszyć obżarstwem !

Pośnik

Wieczerzę wigilijną, nazywaną pośnikiem, wiliją lub kolędą,  rozpoczynano wraz z pojawieniem się na niebie pierwszej gwiazdy. W okolicach Biłgoraja, Janowa i innych podlubelskich miejscowościach wigilię spożywano na dzieży, która zasłana była słomą, sianem i śnieżnobiałym obrusem. Gdzie indziej gromadzono się tradycyjnie przy stole – symbolizującym czystość, odświętność, ale pod nim stawiano dzieżkę do chleba, maselnicę i sierp lub żelazo pługa, aby w przyszłym roku było co jeść i czym żąć.

wigilia - dzieżka

.

  Najważniejsze miejsce na stole zajmował opłatek, ale nie zapominano o czosnku i miodzie. Wierzono, że ten pierwszy zapewnia zdrowie i chroni od ukąszenia pcheł , a nawet od „złego”. Często sadzono później ten wigilijny czosnek w polu, aby burza nie zniszczyła zasiewów. W wianuszek z czosnku wstawiano także jedną z potraw wigilijnych, aby zapewnić urodzaj tego, z czego była zrobiona.

Miód jedzony razem z opłatkiem miał zapewnić powodzenie.

Na rogu stołu zostawiano wolne nakrycie dla dusz zmarłych. Wierzono bowiem, że w tę noc wigilijną dusze bliskich zmarłych mogły odwiedzać żywych. Ich przybycie było pożądane i oczekiwane, miało bowiem zapewnić urodzaj w roku przyszłym. Nie tylko zostawiano dla nich dodatkowe nakrycia na stole, ale nie sprzątano na noc wieczerzy i nie gaszono ognia. 

Po wspólnej modlitwie łamano się opłatkiem, a potem …

Pierwszą jedzono kutię i to na stojąco, aby zapobiec  bólom krzyża. Była to potrawa, którą w przeszłości spożywano na stypach zadusznych. Jej obecność na wigilijnych stołach jest zatem reliktem dawnych obrzędów ku czci zmarłych, które przed wiekami, w czasie zimowego przesilenia odprawiali nasi przodkowie..

.

Potem zabierano się do innych potraw, które spożywano dostojnie, bez pośpiechu, przeważnie w milczeniu, ze wspólnej miski.

Zgromadzeni przy stole musieli spróbować każdej potrawy, aby nie zabrakło jej podczas następnych świąt. W czasie spożywania wieczerzy nikt nie powinien wstawać od stołu, ani nie powinien odkładać łyżki zanim nie spróbował wszystkich potraw, gdyż mogło to spowodować ból krzyża.

Ze wszystkich dań odkładano po łyżce do naczynia stojącego przy stole. Po wigilii resztki jedzenia i siano spod obrusa zanoszono do stajni i dzielono między zwierzęta.

Po skończonej wieczerzy nie sprzątano stołu. Przeciwnie – zostawiano na nim łyżki, miski, resztki potraw, chleb i opłatek, aby dusze bliskich zmarłych, w noc wigilijną mogły posilić się wigilijnym jadłem.

*

Do dziś w niektórych miejscowościach województwa lubelskiego ostała się tradycja kolorowego opłatka. Na każdym rogu stołu kładzie się ziarno, kromkę chleba i najczęściej różowy opłatek. Po zakończeniu posiłku gospodarz zanosi go zwierzętom, razem z resztkami jedzenia ze stołu. Według wierzeń w ten sposób uchroni bydło przed chorobami.

Chrześcijańska Wigilia pełna była wróżb i przesądów

Przede wszystkim bacznie obserwowano pogodę, która miała określać urodzaj w rozpoczynającym się wkrótce nowym roku. Bardzo często powtarzano wówczas ludowe porzekadło: „Jak na niebie jasno, to w stodole ciasno”. Jeśli niebo było gwieździste sądzono, że kury będą znosić dużo jaj. Niebo zasłonięte chmurami zapowiadało obfitość w krowie mleko. Odwilż była zwiastunką przeciągającej się zimy.

 Dzień wigilijny jest zapowiedzią przyszłych wydarzeń na cały rok – aż do następnej wigilii. Nakazywano sobie, aby nie zaspać tego dnia, by nowy rok był pomyślny i by nie brakowało ochoty do pracy. Z zachowania domowników wróżono – jacy będą cały rok, więc tego dnia dzieci powinny być grzeczne, gospodarze pracowici, a wszyscy dla siebie mili i życzliwi. Już od rana wypatrywano osoby płci męskiej – co miało związek z oczekiwaniem na Narodzenie Jezusa.

Powszechnie znaną wróżbą było to, kto pierwszy odwiedzi dom w wigilię, jeśli była to kobieta – wróżyło nieszczęście i chorobę, natomiast jeśli był to mężczyzna – oznaczało szczęście. W niektórych miejscowościach wierzono, że ujrzenie niewiasty jako pierwszej wróżyło urodzenie się jałówki, a mężczyzny – byczka.

*

Przez cały dzień wigilii nie wolno było niczego nikomu pożyczać, aby w ciągu nadchodzącego Nowego Roku niczego nie ubywało. Pożyczenie pieniędzy oznaczało biedę przez cały rok. Jeżeli miało się jakikolwiek dług należało go spłacić przed wigilią.

Popularny był przesąd, że jeśli komuś zdarzyło się w ciągu dnia zasnąć, stanowiło to zapowiedź roku bez energii i werwy do życia, a w nieco lepszym przypadku pojawienie się na polu chwastu.

W dniu Wigilii każdy z rybaków za wszelką cenę pragnął odnieść złowić choćby najmniejszą płotkę, aby zapewnić sobie obfitość w połowach na cały przyszły rok.

Ciekawy przesąd pochodzi z Lubartowia i okolic – wierzono tu, że ewentualne zaszywanie materiałów lub ubrań przy okazji może skutkować również zaszyciem rozumu.

W powiatach radzyńskim i łukowskim wierzono, że warto uprać coś lnianego, aby len dobrze obrodził.

Na ziemiach włodawskich, zamojskich i lubartowskich w trosce o jak najlepsze owocowanie drzew, obwiązywano je słomą i okładano makiem.

Często urządzano zabawy polegające na wróżbach i przesądach. Na przykład, jeśli w dzień wigilii pierwsza kichnęła dziewczyna uważano, że w gospodarstwie narodzi się cieliczka. Gdy kichnął chłopiec na świat miał przyjść źrebak lub byk.

Oczekiwanie, czyli vigilare

Kulminacyjnym momentem wigilijnego wieczoru i swoistym przejściem do kolejnych dni świętowania była, tak jaki i dzisiaj, Msza Święta Pasterska, określana popularnie „Pasterką”. Nasi przodkowie, aby skrócić czas oczekiwania, pomiędzy śpiewanymi kolędami opowiadali sobie biblijne przypowieści, historie oraz apokryficzne legendy.

Oczywiście nie mogło zabraknąć także wróżby.

W naszym regionie rzucano łyżką wypełnioną kutią o powałę. Liczba ziaren przyklejonych do belek miała określić liczbę snopków przyszłego roku.

Biesiadnicy wyciągali spod obrusa siano. Szczęśliwiec, który wylosował najdłuższe źdźbło miał cieszyć się długim życiem.

*

Wigilijny wieczór był dobrą okazją do wróżb matrymonialnych. Panny i kawalerowie ciągnęli źdźbła siana spod obrusa – zielone źdźbło oznaczało ślub w ciągu najbliższych zapustów, żółte – staropanieństwo.

Panny natomiast nasłuchiwały, z której strony dobiega szczekanie psa. Z tej bowiem, miał nadejść ich przyszły narzeczony. Dziewczęta liczyły także sztachety w płotach i drwa. Ich parzysta liczba zapowiadała bowiem szybkie zamążpójście. Czasami dziewczynie zasłaniano oczy i kazano podejść do płotu. Do jakiego kołka w płocie podeszła, takiego męża jej przepowiadano – jeżeli kołek był cienki, to mąż miał być chudy, jeżeli kołek był krzywy – mąż miał być koślawy.

***

Do dzisiaj powszechny jest zwyczaj obserwowania pogody przez dwanaście dni dzielących Boże Narodzenie od Trzech Króli. Każdy dzień odpowiada według kolejności jednemu miesiącowi w roku – jaka jest pogoda w danym dniu, taka będzie w odpowiadającym mu miesiącu. Jeśli dzień był pogodny, a w nocy padał deszcz przepowiadano, że pierwsza połowa miesiąca będzie ładna, a druga deszczowa i odwrotnie. Jeśli niebo było wygwieżdżone mówiono, że kury będą się dobrze niosł. Jeżeli zaś niebo był było zachmurzone oznaczało to, że krowy będą dodrze się doiły w związku z tym będzie dużo mleka, masła, sera.

***

Na zakończenie wycieczki w przeszłość, kilka zdjęć zupełnie współczesnego Lublina w świątecznej szacie.

Zapraszamy!

***

Korzystałam z następujących źródeł:

  1. https://www.niedziela.pl/artykul/1166/nd/Tradycje-wigilijne-na-Lubelszczyznie

2. https://opoka.org.pl/biblioteka/K/katecheta/0112A_01.html

3. https://www.swidnik.pl/zwyczaje-i-tradycje-wigilijne/

4. https://lubelskie.naszemiasto.pl/wigilia-to-dzien-szczegolny-i-wyjatkowy-wiaze-sie-z-nia/ar/c1-8060211

***

Na koniec prośba:

Jeśli spodobał Ci się mój tekst będę wdzięczna za poświęcenie mi chwili uwagi:

  • Odezwij się proszę w komentarzu, to momencik, ale dla mnie to bardzo ważna wskazówka i motywacja.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest interesujący na tyle, iż warto się nim podzielić się z ze znajomymi – udostępniaj śmiało ! Dla mnie to ważny znak, iż ktoś docenia moją pracę. 

Bądźmy w kontakcie, jestem na Facebooku / fanpage’u i tu, bowiem niemal codziennie dzielę się tam nowymi zdjęciami, inspiracjami, ciekawymi opowieściami zasłyszanymi podczas podróży. 

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *